Od dziś wszystkie organizacje międzynarodowe i pozarządowe, które w jakikolwiek sposob zachęcają do usuwania ciąży (lub zajmują się działalnością edukacyjną w tej kwestii), nie będą otrzymać wsparcia od rządu USA. Nawet gdyby pieniądze te były przeznaczane na inne cele. Bush postąpił dokładnie odwrotnie niż Bill Clinton, który w dwa dni po objęciu prezydentury zmienił amerykańską politykę w tej sprawie. Jednak w 1999 r. kontrolowany przez Republikanów Kongres zmusił go do kompromisu - w zamian za poparcie budżetu Clinton zgodził się ograniczyć wsparcie dla organizacji planowania rodziny wspierających aborcję. I zgodnie z ustawą budżetową z 1999 r. wszystkie organizacje zagraniczne i amerykańskie starające się o pomoc USA musiały złożyć oświadczenia, że nie będą wspierały aborcji z wyjątkiem ciąży będącej następstwem gwałtu, kazirodztwa lub gdy życie kobiety jest zagrożone. Kilkanaście organizacji, w tym Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), wolało zrezygnować z amerykańskiej pomocy, niż składać podobne oświadczenia. WHO napisała wówczas, że jako międzynarodowa organizacja nie może ulegać żądaniom jednego z członków. Ale niemal wszystkie grupy związane wieloletnimi zobowiązaniami podpisały wymagane przez USA deklaracje.
Clinton miał jednak prawo wyłączyć spod ograniczeń narzuconych przez ustawę 15 mln dol. (do września rząd USA wyda 385 mln dol. na międzynarodowe programy planowania rodziny). Decyzja Busha skreśla te 15 mln dol., które mogły być przekazywane poza ustawą. Skreśla także z ustawy zapis o gwałcie, kazirodztwie i zagrożeniu życia kobiety.
Podczas kampanii wyborczej Bush kilkakrotnie wypowiadał się przeciwko aborcji. Jego żona Laura na dzień przed inauguracją wzbudziła sporo kontrowersji wśród konserwatystów, gdy powiedziała, że Biały Dom nie powinien dążyć do zmiany decyzji Sądu Najwyższego sprzed 28 lat o zgodności prawa do przerywania ciąży z konstytucją. Bush wydał swój dekret dokładnie w rocznicę tamtej decyzji. Nowy sekretarz zdrowia zapowiedział równocześnie, że zbada zasadność podjętej przez jego poprzedniczkę decyzji o dopuszczeniu na rynek francuskiej pigułki wczesnoporonnej RU-486.
Bartosz Węglarczyk, Waszyngton