Gdy parę miesięcy temu myśliwi dostali możliwość korzystania z pistoletów i rewolwerów masowo ruszyli do sklepów. Na samym tylko Mazowszu w ciągu ostatnich trzech miesięcy policja rozpatrzyła około 150 wniosków o zakup broni krótkiej do celów łowieckich. Komenda Główna Policji nie prowadzi w tym zakresie ogólnych statystyk, ale funkcjonariusze rozpatrujący wnioski związane z zakupem broni mówią, że po wprowadzeniu zmian w niektórych jednostkach liczba podań od myśliwych wzrosła nawet kilkukrotnie.
Mundurowi niechętnie patrzą jednak na pistolety w rękach myśliwych. - Mieliśmy już przypadki ludzi, którzy nie dostali pozwolenia na broń "do obrony", więc z dnia na dzień decydowali, że zaczną polować - mówi jeden z funkcjonariuszy. W takiej sytuacji nie trzeba już chociażby udowadniać na komendzie, że coś nam grozi. A brak stwierdzenia takiego zagrożenia to jeden z częstszych powodów odmów.
- My wychodzimy z założenia, że broń nie jest zabawką do poprawienia samopoczucia, dlatego dokładnie sprawdzamy na przykład, czy ktoś, kto twierdzi, że otrzymywał groźby składał zawiadomienia w tej sprawie, jak kończyły się postępowania - mówi Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji.
Przedstawiciele PZŁ przekonują jednak, że myśliwym nie można zostać w ciągu jednego dnia. - Najpierw trzeba odbyć roczny staż, następnie przejść obowiązkowy kurs, zdać trzy egzaminy - mówi TOK FM Jarosław Czekaj z Polskiego Związku Łowieckiego, dodając, że w praktyce na broń trzeba czekać często nawet dwa lata.
Ministerstwo Środowiska chce ograniczyć możliwość korzystania przez myśliwych z pistoletów i rewolwerów. Resort pracuje nad przepisami, zgodnie z którymi broń krótką mogliby wykorzystać tylko w jednej sytuacji - do dobicia wcześniej postrzelonego zwierzęcia.
Pistolety i rewolwery to nowość na polowaniach w Polsce, ale jak mówi Czekaj, myśliwi walczyli o nie od lat. - Broń krótka często jest bardziej praktyczna, ergonomiczna, można z niej oddać więcej strzałów w krótszym czasie. Gdy na przykład dochodzimy rannego dużego odyńca w kukurydzisku, może uratować życie myśliwemu - tłumaczy.
Jak przekonuje z powodzeniem korzystają z niej chociażby osoby polujące w Niemczech czy Szwajcarii, głównie przy "dostrzeliwaniu" zwierząt. Jego zdaniem więc proponowane ograniczenie jest rozsądne, bo doprecyzuje prawo i odnosi się bezpośrednio do potrzeb myśliwych.