Nad przepisami pracuje specjalny zespół powołany przez premiera. W ten sposób rząd chce sprawić, by służby sięgały po billingi tylko w najpoważniejszych sprawach. Dodatkowo zespół ma zaproponować utworzenie w służbach stanowisk specjalnych pełnomocników, którzy kontrolowaliby, czy funkcjonariusze pozyskują billingi zgodnie z prawem.
- Chodzi o to, żeby kontrola nie była prowadzona jedynie przez bezpośredniego zwierzchnika służbowego, który w jakiś sposób jest jednak zaangażowany w dane śledztwo - relacjonuje minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. Zgodnie z planami pełnomocnicy mają podlegać bezpośrednio szefowi służby, a w przypadku policji ministrowi spraw wewnętrznych i administracji. - Dzięki takiemu umiejscowieniu w strukturze, nie byliby oni osobiście związani z żadną sprawą, a takie zaangażowanie zawsze utrudnia obiektywną ocenę - dodaje minister.
Na zbyt częste wykorzystywanie przez służby danych od operatorów telekomunikacyjnych i brak odpowiedniego nadzoru nad tymi działaniami zwracała uwagę między innymi rzeczniczka praw obywatelskich Irena Lipowicz. Złożyła w tej sprawie skargę do Trybunału Konstytucyjnego.
Na początku tego roku Gazeta Wyborcza pisała natomiast, że Polska jest unijnym liderem w sięganiu przez służby, policję i wymiar sprawiedliwości po informacje od operatorów telefonicznych. Rocznie, bez żadnej kontroli i ograniczeń, 1 mln 60 tys. razy pobrały billingi, dane abonentów i dane o przemieszczaniu się właścicieli telefonów (BTS). To oznacza 27,5 "sprawdzeń" na tysiąc dorosłych Polaków. Drugie w klasyfikacji Czechy miał 10 sprawdzeń na tysiąc. Wielka Brytania i Francja - ok. 8,5, Niemcy - 0,2 na tysiąc mieszkańców (35 razy mniej niż w Polsce).
Minister Kwiatkowski zapowiada, że całość proponowanych zmian zostanie zaprezentowana po zbliżających się wyborach parlamentarnych. Od ich wyniku, będzie też zależało to, w jakim kształcie i czy w ogóle wejdą w życie.