System dozoru elektronicznego zaczął działać dokładnie pierwszego września 2009 roku, jednak długo jego możliwości były wykorzystywane jedynie w niewielkim stopniu. W pierwszym roku działania bransoletki nosiło jednocześnie nie więcej niż kilkadziesiąt osób.
Sytuację poprawiły zeszłoroczne zmiany w prawie, które pozwoliły "obrączkować" osoby, które mają do odsiedzenia dwanaście miesięcy więzienia zeszłoroczne zmiany w prawie, które pozwoliły "obrączkować" osoby, które mają do odsiedzenia dwanaście miesięcy więzienia , a nie - jak to było w pierwotnej wersji - sześć. Po wejściu w życie przepisów statystyki cały czas pną się górę i obecnie sięgają ponad 1400 skazanych, którzy jednocześnie odbywają karę w systemie dozoru elektronicznego. Do tego, żeby system był wykorzystywany w stu procentach jednak jeszcze trochę brakuje, bo teoretycznie jest on obecnie przystosowany do obsługi nawet 4500 osób.
Koordynujący wdrażanie systemu generał Paweł Nasiłowski zaznacza, że cieszy też inna liczba - ta mówiąca o tym, ilu skazanych złamało warunki odbywania kary i musiało wrócić za kratki. - W Europie o sukcesie mówi się, gdy ta liczba jest na poziomie 20 procent, 10 procent to już jest genialny wynik. U nas jest to 5 procent. - mówi gen. Nasiłowski. Zastrzega jednak, że w różnych krajach elektroniczne bransoletki zakładają osoby skazane za różne kategorie przestępstw, dlatego liczb nie można bezkrytycznie do siebie porównywać.
Naruszenia warunków najczęściej dotyczyły norm czasu w którym skazani zgodnie z orzeczeniem sądu mają przebywać w domu. Każdy z nich ma bowiem precyzyjnie wyznaczane indywidualne godziny, w których może np. pójść do pracy albo do sklepu. Jeżeli odbywający karę nagminnie je naruszali, sądy z powrotem wysyłały ich za kratki. - Czasami może się zdarzyć jakiś kataklizm , który sprawi, że skazany nie może dotrzeć do domu, chociażby awaria autobusu. Jednak mieliśmy osoby, którym takie 'kataklizmy' przydarzały się cztery razy w tygodniu - mówi gen. Nasiłowski.
Dlatego pracownicy centrum monitorowania każde takie zdarzenie sprawdzają i potwierdzają wersję przedstawioną przez skazanego. Duża grupa naruszeń dotyczyła też odłączania zamontowanych w domach stacji monitorujących od prądu. Niektórzy skazani naiwnie myśleli, że dzięki temu staną się niewidoczni dla systemu.
Zdarzały się też jednak przypadki, że odbywający karę w "domowym więzieniu", nawet stamtąd próbowali powali popełniać przestępstwa. - Jeden ze skazanych szantażował np. właściciela stacji paliw, która była naprzeciwko jego domu, żądając okupu. Groził wysadzeniem stacji. Myślał, że skoro odsiaduje wyrok to nikt go nie skojarzy z tym przestępstwem, ale bardzo się pomylił i w ciągu kilkunastu godzin wylądował za murami tradycyjnego więzienia - relacjonuje gen. Nasiłowski.
Nie wszystkim skazanym za drobne przestępstwa było jednak dane skorzystać z tej formy odbywania kary. Co piąty wniosek trzeba było odrzucić ze względu na problemy techniczne w miejscu zamieszkania. Głównie chodziło o brak zasięgu telefonii komórkowej, na której opiera się system.
Jednak czasami problemem była ... domowa toaleta a dokładniej jej brak. Okazało się bowiem, że większość chętnych do założenia bransoletki, pochodzi ze wsi bądź w małych miasteczek i część z nich zwyczajnie nie ma w domu WC i za potrzebą musi biec na przykład za stodołę. Czasami jest to odległość na przykład 100 metrów. Tu jak mówił generał Nasiłowski pojawia się problem bo teoretycznie trzeba by zezwolić takiemu skazanemu na poruszanie się w odległości 100 metrów od domu - Przecież nikt nie będzie mu limitował możliwości chodzenia do toalety, każdy przecież ma własną fizjologię. Dlatego sądy czasami nie zezwalały na skorzystanie z dozoru elektronicznego, bo uznawały, że w takiej sytuacji kontrola byłaby jedynie pozorna. - tłumaczy. Zwłaszcza gdy na przykład 100 metrów od domu w drugą stronę może znajdować się lokalna knajpa.
Ministerstwo Sprawiedliwości nie znalazło złotego środka na rozwiązanie tego problemu. Część skazanych sama więc wyszła z inicjatywą i słysząc o poprzednich takich przypadkach zaproponowała, że na czas odbywania kary kupi sobie do domu toalety turystyczne.
System dozoru elektronicznego cały czas się zmienia i przybrał jeszcze swojej ostatecznej formy. Od pierwszego stycznia 2012 roku włączone mają być do niego kolejne obszary kraju: podlegający apelacji katowickiej, wrocławskiej, szczecińskiej i połowie łódzkiej. Dzięki temu o odbywanie kary w domu będą mogli się już starać więźniowie z całej Polski. Planowane są też kolejne rozszerzenia katalogu skazanych, którzy mogą brać udział w systemie. Wkrótce dozorem elektronicznym mają być objęci m.in. pseudokibice i pedofile. Planowane jest również stosowanie bransoletek jako formy środka zapobiegawczego zastępującego areszt.
Jednak ministerstwo sprawiedliwości chce pójść jeszcze dalej i tak zmienić przepisy by noszenie elektronicznych bransoletek stało się samoistna karą kodeksową. Obecnie o dozór elektroniczny mogą bowiem ubiegać się tylko osoby już skazane. Składają wniosek, a później sąd penitencjarny go rozpatruje. - Gdy dozór elektroniczny będzie karą samoistną już sąd pierwszej instancji, ten który wymierza karę skazanemu, będzie mógł umieścić go w systemie dozoru elektronicznego. Znacznie skróci to wszystkie procedury. - zapowiada gen. Nasiłowski.
Prace nad nowymi przepisami najprawdopodobniej zakończą się jednak nie wcześniej niż w przyszłym roku.
Zabójcy studentki przed sądem. Spokojni i... uśmiechnięci [ZDJĘCIA]>>