- Dostrzegł go jeden z moich klientów - opowiada ze śmiechem kobieta pracująca w kolekturze. - Mówił, że gdy chciał do niego podejść, wąż wpełzł w dziurę pomiędzy budynkami. Ja sama widziałam tylko kawałek tego gada.
Natychmiast wezwano policję i straż pożarną. Jednak na miejscu funkcjonariusze obu służb nie bardzo wiedzieli, co mogą zrobić. Na pomoc wezwali weterynarza. Niestety, miejsce, gdzie schował się wąż (pomiędzy budynkami), jest zbyt wąskie, by mógł tam wejść człowiek. Po chwili wezwane jednostki odjechały. Na miejscu grupka osób zastanawiała się, czy to rzeczywiście był wąż...
- Mój mąż przebywa teraz w okolicy równika - żartowała pani z "totka". - Może przysłał mi paczkę?
Wersje krążące wśród gapiów przyglądających się całej akcji zakładały, że wąż albo uciekł Rosjanom, którzy w bloku naprzeciw wynajmują mieszkania, albo uciekł hodowcy z terrarium. Ale wtedy może być bardzo niebezpieczny.
- Jak jest to jakaś mamba, której ukąszenie jest śmiertelne, albo jakiś dusiciel... - dywagował jeden z gapiów. - Teraz ludzie dziwne rzeczy trzymają w domach.
- Na razie czekamy na ponowne zgłoszenie. Teraz nic nie możemy zrobić - powiedział "Gazecie" dyżurny strażak z Wojewódzkiego Stanowiska Koordynacji Ratownictwa.
Dopóki jest zimno, wąż prawdopodobnie będzie siedział w swojej kryjówce. Wyjdzie z niej wtedy, gdy zrobi się ciepło.