W regionie jest znacznie cieplej niż przed tygodniem. Nocą temperatura spada już nie do 40, lecz 22-23 stopni niżej zera. W miejskich ciepłowniach nie ma jednak węgla. A do Władywostoku nie jedzie z zamrożonej Syberii ani jeden pociąg z opałem. "Węgla wystarczy nam tylko na dobę" - napisali w opublikowanym w poniedziałek oświadczeniu energetycy z Władywostoku.
W miastach regionu prądu nie ma po 12-14 godzin na dobę. W setkach domów nie grzeją kaloryfery. W poniedziałek kilkuset zrozpaczonych mieszkańców Władywostoku zablokowało ulice miasta i federalną szosę do Chabarowska. Żądali włączenia prądu w domach. Domagali się też dymisji gubernatora Jewgienija Nazdratienko, którego uważają za głównego sprawcę swych nieszczęść.
Nazdratienko z kolei winę za katastrofalną sytuację zwala na gen. Konstantina Pulikowskiego, przedstawiciela prezydenta na Dalekim Wschodzie. Kilka dni temu nad ulicami zamarzającego Władywostoku ludzie gubernatora zawiesili transparenty z napisem: "Pulikowski, Władywostok to nie Czeczenia" (generał całą poprzednią wojnę walczył na Kaukazie). Mieszkańcy kraju nadmorskiego pocieszać się mogą tylko tym, że ich sąsiadom jest jeszcze gorzej. Kilka dni temu rosyjscy pogranicznicy złapali w tajdze Chińczyka, który nielegalnie przeszedł przez granicę po drewno na opał - w 40-stopniowy mróz brnął przez zaspy w samych skarpetach.
Wacław Radziwinowicz, Moskwa