1 maja 2009, mimo ogólnoświatowych protestów, w Iranie stracono Delarę Darabi. Zarzucano jej włamanie się do domu i morderstwo, choć prawdopodobnie to nie ona dźgnęła nożem. Niemal w tym samym czasie media informowały o 20-letniej Brytyjce, której grozi egzekucja w Laosie.
Organizacje walczące o zniesienie kary śmierci argumentują: jest to złamanie podstawowego prawa człowieka do życia i pogwałcenie Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. "Ta okrutna, nieludzka kara jest wykonywana w imię sprawiedliwości" - oświadcza Amnesty International. Tu pojawia się kolejny argument często powtarzany przez uniewinnionych: kara śmierci zakłada, że wymiar sprawiedliwości jest nieomylny, a my jesteśmy żywym dowodem, że tak nie jest. I nie dotyczy to tylko Iranu, czy Arabii Saudyjskiej, ale także krajów Europejskich i Stanów Zjednoczonych.
Sean Hodgson, lat 58, 27 lat w więzieniu
"Ma szczęście, że nie ma już u nas kary śmierci" - pisze na forum dziennika "Times" Peter z Cambridge. Komentuje w ten sposób jedną z najgłośniejszych pomyłek brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości w ostatnich latach, czyli sprawę Seana Hodgsona. Ten 58-latek w marcu tego roku po 27 latach opuścił brytyjskie więzienie.
W grudniu 1979 roku w samochodzie zaparkowanym na tyłach jednego z pubów w Southampton znaleziono ciało barmanki, 20-letniej Teresy do Simone. Jak ustalono, napastnik zgwałcił ją, a później udusił. Na miejscu zbrodni znaleziono ślady krwi i spermy. Rok później Sean Hodgson spotkał się z katolickim księdzem i wyznał: "To ja ją zabiłem. Jej twarz prześladuje mnie do dziś". Przeprowadzono badania krwi. Na podstawie dostępnych wówczas metod ustalono, że Hodgson ma tą samą grupę krwi, jakiej ślady znaleziono na miejscu zbrodni. Rozpoczął się proces. Wówczas Hodgson zmienił zeznania. Oświadczył, że jest niewinny. Jak ustalono, miał problemy psychiczne. Już wcześniej przyznawał się do wielu innych przestępstw. Także do napadów, których nigdy nie popełniono.
W więzieniu Hodgson cały czas przekonywał, że nie jest mordercą. Po latach w walkę o jego uwolnienie zaangażowała się pozarządowa Criminal Cases Review Commission, badająca przypadki niesprawiedliwych wyroków brytyjskiego sądu. Doprowadzono do przeprowadzenia badań DNA. Wyniki były jednoznaczne: krew i sperma znalezione w samochodzie pani de Simone nie należą do skazanego. W marcu - w świetle kamer i fleszy - Hodgson opuścił więzienie.
- Wszystko się zmieniło - mówi w rozmowie z dziennikiem "Times" dwa miesiące po uwolnieniu. - Świat jest szybszy i dużo bardziej hałaśliwy - dodaje. Na wolności nie mógł odpędzić się od towarzystwa. - Zgłaszali się do mnie "poszukiwacze złota" - mówi. Chodzi o przypadkowe osoby, które liczą, że uda im się wyłudzić część z miliona funtów odszkodowania, które ma dostać Hodgston. Częstowali go narkotykami, otrzymywał listy z propozycjami matrymonialnymi. - Czułem się chory, słyszałem głosy, miałem halucynacje - mówi. Poprosił o pomoc grupę prawników, z którymi współpracował walcząc o wolność. Obiecali, że się nim zaopiekują.
Sonia Jacobs. Lat 58. 17 lat więzienia, 5 w celi śmierci.
W Wielkiej Brytanii kary śmierci nie orzeka się od 1965 roku. Obowiązuje ona jednak w większości amerykańskich stanów. Dlatego właśnie w USA kampania organizacji pozarządowych jest szczególnie nasilona. Organizacje takie jak Innocence Project, pomagająca więźniom doprowadzić do badań DNA, oraz Amnesty International współpracują z więźniami, którzy wyszli z celi śmierci. Chcą w ten sposób przekonać do swoich argumentów opinię publiczną.
Ogromnym zainteresowaniem cieszą się spotkania z Sonią "Sunny" Jacobs, podczas których czyta ona fragmenty swojej autobiograficznej powieści. - "Sunny" jest drobna, ma dziecięcy głos. I często się śmieje - tak opisują ją dziennikarze oraz uczestnicy spotkań. Sonia była pierwszą kobietą skazaną na śmierć po tym, jak w 1976 roku amerykański Sąd Najwyższy przywrócił karę śmierci. Miała zginąć na krześle elektrycznym.
20 lutego 1976 Sonia Jacobs, jej mąż i dwójka dzieci jechali do West Palm Beach. Skorzystali z propozycji podwiezienia. Kierowcą był Walter Rhodes. Jak się okazało - kryminalista. Po drodze zostali zatrzymani przez patrol policji. Funkcjonariusze znaleźli w samochodzie broń. Spanikowany Rhodes zaczął strzelać. Policjanci zginęli. - Nie widziałam, jak to się stało. Siedziałam z tyłu, osłaniałam dzieci - mówiła później Sunny. Na procesie Rhodes zeznał, że to Jacobs i jej mąż oddali strzały. Wersję tę potwierdziła kobieta, która siedziała w celi z Sunny. Oświadczyła, że oskarżona przyznała się do zabójstwa w prywatnej rozmowie. Sonia i jej mąż zostali skazani na śmierć.
Wolność Sunny zawdzięcza przyjaciółce z lat dziecinnych. Micki Dickoff, pracująca w przemyśle filmowym, w 1990 roku usłyszała o sprawie Jacobs. Stworzyła profesjonalną symulację dowodzącą, że to kierowca strzelał. Odnalazła także dziewczynę, która obciążyła jej znajomą. Kobieta przyznała, że została skłoniona do składania fałszywych zeznań. W 1992, po rozpatrzeniu nowych dowodów, sąd uniewinnił Sunny. Jej mąż zginął na krześle elektrycznym dwa lata wcześniej.
- Kiedy mnie zamykali byłam matką i żoną, miałam dwadzieścia kilka lat. Kiedy wychodziłam byłam wdową, sierotą i babcią - mówi w filmie dokumentalnym poświęconym jej historii. Prawie 20 lat po procesie spotkała jednego z członków ławy przysięgłych, która uznała ją za winną. - Powiedział, że jednym z powodów, dla którego przysięgli chcieli dla mnie kary śmierci było to, żeby skazanie kobiety było przykładem, jasnym sygnałem dla przestępców - wspomina w rozmowie z Ms. Magazine.
Joaquin Jose Martinez. 36 lat. 4 lata w celi śmierci.
Sprawy nie załatwią najbardziej rzetelni sędziowie i przysięgli. To system jest zły - argumentuje aktywista Joaquin Jose Martinez. - Przysięgli mają takie samo pojęcie o sprawiedliwości, jak ja przed aresztowaniem. Gdybym to ja znalazł się wśród nich, też uznałbym siebie za winnego - mówi w rozmowie z "Polityką".
Martinez jest pierwszym Europejczykiem skazanym w USA na śmierć. I pierwszym uniewinnionym. Współpracuje m.in. z Amnesty International. W 2008 roku odwiedził Polskę. W Warszawie brał udział w maratonie pisania listów w obronie więźniów sumienia. Jeszcze kilkanaście lat temu trudno było mu sobie to wyobrazić.
- Gdy telewizja pokazywała seryjnych zabójców, gwałcicieli czy pedofilów, mówiłem: Zabijcie ich! Niech jak najszybciej zginą! Uważałem trzymanie ich w więzieniach za stratę pieniędzy podatników - wyznał w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".
W 1997 został zatrzymany na ulicy. - Wszystko wyglądało jak w Hollywood. Jechałem swoim sportowym wozem, ze spuszczonymi szybami, słuchałem głośno muzyki. Ktoś zajechał mi drogę. Pomyślałem - wariat, ale po chwili pojawiły się kolejne auta (...). Nad głową latały helikoptery - opowiada "Polityce". Zarzucono mu, że brutalnie zamordował syna szeryfa i jego żonę. Dowodem obciążającym były transkrypcje z podsłuchów jego rozmów telefonicznych. Jak się później okazało z nagrań spisywał je szeryf, ojciec ofiary. Sąd uznał 24-letniego Martineza winnym. Wyszedł 4 lata później po przeprowadzeniu badań DNA i rozprawie apelacyjnej.
Nicholas Yarris. Lat 49. 22 lata w celi śmierci
- Ludzie są zbyt głupi, żeby decydować, kto ma umrzeć - mówił w rozmowie z "Dużym Formatem" Nicholas Yarris pierwszy skazany w USA, który zwrócił się w apelacji o porównanie krwi zabójcy z jego DNA.
16 stycznia 2004 opuścił stanowy zakład karny w Pensylwanii. Spędził tam 8057 dni, prawie połowę swojego życia. Został zatrzymany w wieku 21 lat. Był pod wpływem narkotyków i wdał się w awanturę z policjantem. Żeby wcześniej opuścić areszt powiedział, że wie coś o brutalnym zabójstwie kobiety. Przeczytał o nim a gazecie. Uznano go za podejrzanego.
Jeden z więźniów, w zamian za łagodniejsze traktowanie, zeznał, że w jego obecności Nicholas przyznał się do winy. Kolejnym świadkiem była znajoma ofiary. Powiedziała, że widziała Yarrisa w pobliżu miejsca zbrodni. - Kiedy się okazało, że jestem niewinny, przyszła do mojego adwokata i przepraszała. Powiedziała, że policja tłumaczyła jej, że musi mnie rozpoznać, że jest to winna swojej przyjaciółce - mówił w rozmowie z "DF". W 1982 został skazany na śmierć za zgwałcenie i zamordowanie ekspedientki Lindy May Craig.
Odwołał się. Tuż po złożeniu wniosku okazało się, że zaginął jedyny dowód, który mógłby być wykorzystany w badaniach. Nie było go w laboratorium. Załamany Yarris napisał do sędziego: rezygnuję z apelacji. - Byłem potwornie zmęczony i chory (...). Było mi już wszystko jedno - relacjonował. Jednak w tym samym czasie jego adwokat odnalazł w policyjnych magazynach kolejny dowód - rękawiczkę mordercy. Przeprowadzono badania DNA, które wykazały jego niewinność. Nie dostał odszkodowania. Nie ma takiego obowiązku w prawie stanu Pensylwania.
Kara śmierci wciąż dopuszczalna jest w 60 krajach. Z danych AI wynika, że tylko w 2008 roku doszło co najmniej do 2,390 egzekucji w 24 krajach. Zaledwie w ciągu kilku ostatnich kilku miesięcy słyszeliśmy o kilku głośnych przypadkach wykonania kary śmierci budzących stanowczy sprzeciw opinii publicznej. Po egzekucji Delary Darabi w Iranie media alarmowały o kolejnych przypadkach: 12 maja w Arabii Saudyjskiej stracono pięć osób, z czego dwie w chwili popełnienia przestępstwa były nieletnie. 1 czerwca w tym samym kraju mężczyzna został ukrzyżowany.
Sukcesem organizacji pozarządowych oraz brytyjskich negocjatorów była sprawa ciężarnej Brytyjki. 20-letnia Samantha Orobator uniknęła kary śmierci. Aresztowana w Laosie za rzekomy przemyt narkotyków, 3 czerwca usłyszała wyrok dożywotniego więzienia, choć bardzo prawdopodobne było orzeczenie kary śmierci. Dodatkowo sąd zgodził się, by karę więzienia odbyła w Wielkiej Brytanii.
----------------------
* Pierwszym regionem zupełnie wolnym od kary śmierci będzie zapewne Europa - podaje Amnesty International. Według raportów, egzekucje przeprowadzane są tylko na Białorusi (w 2008 roku były co najmniej cztery).
* Najwięcej osób skazywanych jest na śmierć w Chinach. Według AI, w 2008 na mocy wyroku zabito tam co najmniej 1 718. Na liście państw, w których przeprowadza się najwięcej egzekucji znajdują się też Iran (co najmniej 346), USA (co najmniej 111) i Arabia Saudyjska (co najmniej 102).
* Tylko w 2009 w Stanach Zjednoczonych uniewinniono trzy osoby niesłusznie skazane na śmierć. Według badań przeprowadzonych w 2008 roku przez Instytut Gallupa, 64 procent Amerykanów opowiada się za karą śmierci. Przeciwko jest 30 procent.