- Pan sędzia nie będzie wykładał w Krajowej Szkole, zajmie się organizowaniem aplikacji sędziowskiej, czyli pracą o charakterze administracyjnym - wyjaśniała w rozmowie z Onetem prokuratorka Katarzyna Lenczowska-Soboń, rzeczniczka KSSiP. Rzeczniczka wspomniała również, że Iwaniec nadal będzie orzekał w Sądzie Rejonowym dla Warszawy Mokotowa, gdzie do grudnia ma wyznaczone wokandy. Ustawa o Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury mówi, że sędziowie delegowani do Szkoły orzekają mimo delegowania.
Sędzia Jakub Iwaniec rozpoczął pracę w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury w dniu 1 września 2020 r. A zatem nieco ponad rok od głośnej afery hejterskiej w Ministerstwie Sprawiedliwości. Na pytanie dziennikarzy Onetu o to, czy udział Iwańca w aferze nie jest przeszkodą w delegowaniu sędziego do KSSiP, rzeczniczka Szkoły uchylała się od odpowiedzi.
Czytaj też: Afera Łukasza Piebiaka. Posłuchaj rozmów, które doprowadziły do rezygnacji wiceministra sprawiedliwości
- Nie będę zajmować tu stanowiska, to pytanie należałoby skierować do osoby, która podjęła decyzję o delegowaniu pana sędziego - powiedziała Katarzyna Lenczowska-Soboń.
Jakub Iwaniec to sędzia warszawskiego Sądu Rejonowego, który od 2016 r. pracował w Ministerstwie Sprawiedliwości. Według Onetu jest jedną z osób zamieszanych w ujawnioną latem ubiegłego roku przez portal aferę hejterską. Przypomnijmy, że afera w resorcie sprawiedliwości, która doprowadziła do dymisji jej ówczesnego wiceszefa Łukasza Piebiaka, dotyczyła oczerniania sędziów niesympatyzujących z PiS przez internetową hejterkę Emilię.
Jakuba Iwańca Onet przedstawiał w sierpniu 2019 r. jako "zaufanego" wiceministra sprawiedliwości Łukasz Piebiaka. Portal ujawnił rozmowy z komunikatora WhatsApp między Emilią a Iwańcem: obydwoje mieli zastanawiać się, jak przeprowadzać akcje szkalujące.
To sędzia Iwaniec miał dostarczać Emilii dokumenty niekorzystne dla sędziów sprzeciwiających się zmianom w sądach, które potem kobieta ujawniała w mediach społecznościowych i wysyłała do mediów sprzyjających władzy
- pisał przed rokiem Onet.
Zobacz także: Inspirowane w Ministerstwie Sprawiedliwości ataki na sędziów. O co chodzi w "aferze Piebiaka"?