Porozumienie Zielonogórskie - Federacja Związków Pracodawców Ochrony Zdrowia - krytycznie wypowiedziało się na temat włączenia lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) do systemu opieki nad pacjentem z COVID-19. Implementacja poradni POZ do systemu opieki nad chorymi z podejrzeniem koronawirusa to jeden z elementów nowej strategii walki z epidemią ogłoszonej w czwartek przez Ministerstwo Zdrowia.
Wynika z niej, że lekarze będą mogli kierować pacjentów na testy w kierunku COVID-19, ale dopiero po fizykalnym badaniu. "To rozwiązanie oznacza, że lekarze POZ zostają włączeni do systemu opieki nad pacjentem z COVID-19 i odgrywają w nim najważniejszą rolę" - skomentował nowe rozwiązanie prezes Porozumienia Zielonogórskiego, dr Jacek Krajewski.
Krajewski uważa, że wystawienie lekarzy rodzinnych na pierwszą linię walki z epidemią koronawirusa, tworzy ogromne zagrożenie dla poradni POZ. Zdaniem prezesa Porozumienia Zielonogórskiego poradnie nie są przystosowane do przyjmowania pacjentów zakaźnie chorych, bo większość z nich nie jest wyposażona w śluzy, filtry i izolatki.
"Nie ma tu analogii do grypy, bo lekarze rodzinni przed sezonem się szczepią przeciwko tej chorobie. Konieczność fizykalnego badania osób podejrzanych o zakażenie koronawirusem jest jak rosyjska ruletka: przecież lekarz nie wie, czy pacjent ma COVID-19, czy nie. Sytuacja, jaką wywołuje swoją strategią Ministerstwo Zdrowia, grozi stworzeniem wielu nowych ognisk zakażeń COVID-19, a staną się nimi poradnie POZ" - ostrzega Krajewski.
Czytaj też: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia przedstawia nową ścieżkę diagnozowania COVID-19. Na początek teleporada
W podobnym tonie wypowiadali się w czwartek posłowie KO na konferencji prasowej zorganizowanej tuż po ogłoszeniu nowej strategii przez Ministerstwo Zdrowia. - Zrzucanie odpowiedzialności na lekarzy rodzinnych jest nieodpowiedzialne. Teraz lekarz rodzinny będzie musiał dziennie przyjmować dziesiątki pacjentów i diagnozować, czy to zwykła grypa, czy koronawirus. Jeśli lekarz rodzinny ma znaleźć się na pierwszej linii frontu, to powinien być do tego przygotowany, także finansowo - stwierdził poseł Marek Hok, członek sejmowej komisji zdrowia.
Na czwartkowej konferencji prasowej minister zdrowia Adam Niedzielski wyjaśnił, jak będzie wyglądała nowa procedura testowania pacjentów z podejrzeniem zakażenia koronawirusem.
- Tak jak z każdą infekcją pacjenci w pierwszej kolejności trafiają do POZ, czyli pod opiekę lekarza rodzinnego. Chcielibyśmy, żeby ta opieka zaczynała się od teleporady, jest to rozwiązanie, które się bardzo upowszechniło i które również ogranicza ryzyko transmisji wirusa. Ale jeżeli będą się objawy przedłużały i po 3-5 dniach utrzymywały bądź nasilały, to wtedy oczywiście jest konieczność badania fizykalnego, bo ono ma poprzedzić decyzję o skierowaniu na badanie w kierunku COVID-19. Jeżeli ten wynik będzie ujemny, to pacjent zostaje w POZ, a jeżeli wynik będzie pozytywny, to taki pacjent jest kierowany na tzw. ścieżkę zakaźną - tłumaczył nowy szef resortu zdrowia.
Pomysł wystawiania lekarzy POZ na pierwszy ogień to niejedyny element nowej strategii Ministerstwa Zdrowia, który spotkał się z krytyką środowisk lekarskich. Także zwiększenie liczebności zaszczepionych na grypę - w liczbie proponowanej przez resort - nie zyskało aprobaty lekarzy.
Zdaniem ministra zdrowia liczba zaszczepionych na grypę powinna być jak największa. Dlatego na rynek ma trafić więcej szczepionek. - Zrobimy wszystko, by liczba szczepionek dla Polski była jak największa. Mamy zagwarantowaną dostawę 1,8 mln szczepionek i mamy perspektywę dobicia do 2 mln - zapewniał w czwartek Adam Niedzielski.
Zobacz także: Dyrektorzy o rodzicach: Nie wierzą w koronawirusa. Powołują się na wolność, konstytucję i religię
Na szefa resortu zdrowia wypowiedź zareagował dr n. med. Pawła Grzesiowskiego, immunolog i prezes Fundacji "Instytut Profilaktyki Zakażeń".
"'Robimy wszystko by zwiększyć dostępność do szczepień na grypę. Zgodnie z deklaracjami producentów mamy zapewnione, że do Polski trafi 1,8 mln szczepionek. Docelowo ma to być 2 mln' - mówił min. Niedzielski. Bardzo to smutne 2 mln dawek to 5,2 proc. zaszczepionej populacji - to groteska" - skomentował na Twitterze Grzesiowski.
W innym tweecie immunolog zauważył również, że jeśli minister zdrowia podał stan faktyczny, to program szerokich szczepień przeciw grypie nie ma pokrycia w dostawach szczepionek. "W 2019 roku zaszczepiło się 4,1 proc. Polaków, teraz szczepionek ma być dla 5,2 proc. Promocja szczepień nie ma sensu, bo za miesiąc nie będzie czym szczepić" - skwitował lekarz.