Uśmiech nie opuszczał głowy państwa, ale i ministra obrony Mariusza Błaszczaka. Zwłaszcza przy nominacji dla gen. Leszka Surawskiego - od dziś już czterogwiazdkowego, najwyższego stopniem polskiego generała. Wcześniej jego awans blokował Macierewicz.
U schyłku rządów byłego ministra w wojsku i polityce obronnej istniał gigantyczny deficyt zaufania. Nikt z Pałacu nie wierzył nikomu z ekipy Macierewicza. I vice versa.
Dziś prezydent bardzo mocno podkreślił tę miękką wartość. - Gratuluję zaufania, bo te awanse oznaczają zaufanie ze strony ministra Mariusza Błaszczaka i z mojej strony - podkreślił Andrzej Duda mówiąc do awansowanych 14 generałów. Dzisiejsze nominacje to jak "gruba kreska", którą prezydent i nowy minister oddzielają to, co było, od tego, co sami teraz tworzą. A byłemu ministrowi pozostał już tylko pałacyk przy ul. Klonowej, gdzie ze swoją Podkomisją Smoleńską pisze raport na rocznicę 10 kwietnia.
Dziś nieoficjalnie RMF FM podało, że decyzja o przyznaniu na powrót gen. Jarosławowi Kraszewskiemu dostępu do tajnych informacji czeka już tylko na podpis ministra-koordynatora służb specjalnych. Kraszewski to najbardziej zaufany doradca prezydenta ds. wojska - o niego przez ponad pół roku Duda toczył batalię z Macierewiczem i ostatecznie wygrał. Nowe otwarcie w relacjach Pałacu Prezydenckiego z MON-em stało się zatem faktem.
W swoim krótkim przemówieniu Andrzej Duda wymienił z nazwiska ministra Błaszczaka. Nie mówił o kontynuacji. Nie mówił o zasługach jego poprzednika. I to mimo, że wojsko wybitnie potrzebuje ciągłości. Żadnego słownego ukłonu wobec Macierewicza nie było.
Nawet jeśli nie taka była intencja Dudy, to i tak subtelnie wbił szpilkę poprzedniemu ministrowi obrony. Jak?
Podkreślił, że na nowych generałach będzie spoczywać odpowiedzialność za dwie najważniejsze sprawy dla armii: wielką reformę dowodzenia armią oraz gigantyczne inwestycje w nowe uzbrojenie. Macierewicz tymczasem zakazywał generałom kontaktów z prezydentem, choć i tak dochodziło do nieoficjalnych rozmów - za plecami ministra. Sytuacja była absurdalna, bo generałowie nie mogli rozmawiać z konstytucyjnym zwierzchnikiem Sił Zbrojnych.
Duda podczas dzisiejszych nominacji podkreślał więc, że awansowani generałowie jako dowódcy i eksperci "będą służyli radą zarówno panu ministrowi (...) jak i prezydentowi". To wyraźna zmiana: Macierewicz kneblował generałów, a teraz Duda i Błaszczak deklarują, że chcą ich rad. Z czasem będzie można ocenić szczerość tej deklaracji. Pewne jednak jest, że skoro ani prezydent, ani tym bardziej minister nie znają się na armii, to powinni liczyć na generałów, którym dają awanse.
Wróćmy do dwóch głównych zadań dot. armii. Za rządów Macierewicza w MON oba utknęły. Pałac i minister spierali się o reformę dowodzenia i kierowania wojskiem - teraz są już jednak sygnały o zbliżeniu stanowisk. Podobnie sprawa zbrojeń: negocjacje kontraktu za zakup od USA systemu Patriot są na finiszu - w tym oczywiście jest też zasługa poprzedniego kierownictwa MON, ale akurat nie Macierewicza tylko wiceministra Bartosza Kownackiego.
Inną palącą sprawą jeśli chodzi o modernizację, są śmigłowce. Kolejne deklaracje Macierewicza o ich zakupie budziły już tylko uśmiech politowania. Sam Andrzej Duda wcześniej mówił tu wprost o nieudolności Macierewicza.
Słowa prezydenta o potrzebie armii "dobrze wyszkolonej i zdyscyplinowanej, o wysokim morale" można uznać za przytyk do wciąż lichych Wojsk Obrony Terytorialnej. A także do obniżenia przez Macierewicza zdolności wojsk operacyjnych, które są dla państwa wyjątkowo cenne.