Jak informuje TVP Info, Danuta J.-P. dostawała na swoje konto przelewy ze spółki, łącznie około miliona złotych. Gdy ogłoszono likwidację Amber Gold, kobieta wypłacała gotówkę z bankomatów i w kasach banków.
"Według prokuratorów chodziło o ukrycie gotówki, aby nie została zajęta przez organy ścigania i zwrócona oszukanym przez Amber Gold. Szacuje się, że ofiarą spółki padło około 20 tysięcy osób, które straciły w sumie ponad 850 milionów zł" - czytamy.
Danuta J.-P., teściowa właściciela Amber Gold, była zatrudniona w spółce jako zwykły pracownik porządkowy, a od września 2010 roku otrzymała stałe pełnomocnictwo do zawierania umów o pracę z członkami zarządu.
Przesłuchanie teściowej Marcina P. przed komisją Amber Gold nie należało do łatwych. Kobieta odmawiała odpowiedzi na pytania, zasłaniając się, a to niepamięcią, a to potrzebą chronienia bliskich osób.
Po serii pytań, na które - jak twierdziła - nie znała odpowiedzi - zapytano ją: A czy pani wie, że to są fakty weryfikowalne choćby jednym kliknięciem do internetu?
- Na pewno, ale ja internetu nie mam - powiedziała przesłuchiwana. - Mamy 2017 r., nie pamiętam, co robiłam wczoraj, a mam pamiętać, co robiłam w 2012 r.? - skomentowała.
Firma Amber Gold powstała w 2009 roku. Miała inwestować w złoto i inne kruszce. Oferowała lokaty, których oprocentowanie było wyższe od bankowych. W sierpniu 2012 roku Amber Gold ogłosiła upadłość. Blisko 19 tysiącom klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy.