12-letni chłopiec wspólnie z kolegami spacerował wśród przybrzeżnych zarośli rzeki Biała Głuchołaska. Po powrocie do domu jego ręce zaczęły czerwienieć, piec i puchnąć. Kilka godzin później pojawiły się pęcherze.
- Syn nigdy wcześniej nie miał takich objawów alergii - opowiada ojciec chłopca.I przyznaje, że oparzenie było na tyle bolesne, że dziecko nie mogło zgiąć ręki w nadgarstku. - Ręce trzymał cały czas w górze, bo jak je opuszczał, to bolało bardziej - dodaje.
Jak opisuje Nowa Trybuna Opolska dziecko w pierwszej kolejności trafiło do szpitala w Nysie, dzień później do lekarza w Opolu. Na koniec - na oddział dermatologii dziecięcej we Wrocławiu. - Lekarze powiedzieli nam tylko, że to oparzenie wywołane przez toksyczną roślinę, ale nie mogą ustalić dokładnie przez jaką - mówi ojciec chłopca
Sprawą zajęła się straż miejska. Spenetrowano całą okolicę, na miejsce wezwano specjalistyczną firmę do niszczenia trującego barszczu Sosnowskiego. Okazało się, że w tym miejscu barszcz nie rośnie.
- Będziemy prosić o pomoc Państwową Inspekcję Ochrony Roślin, żeby ustalić, co spowodowało tak dotkliwe oparzenia u tego chłopca - zapowiada Tomasz Dziedziński, komendant Straży Miejskiej w Głuchołazach.
Barszcz Sosnowskiego to roślina, która może poparzyć nawet na odległość. Szczególnie szkodliwa jest podczas upałów, jest niebezpieczny dla ludzi, bo jego sok zawiera furanokumaryny. Są to związki, które powodują oparzenia skóry I i II stopnia. Reakcje na jego działanie są różne: jedni czują pieczenie po kilku minutach, inni - nawet po tygodniu. Stan zapalny zaczyna ustępować zwykle po trzech dniach, ale ciemne zabarwienie skóry może się utrzymywać miesiącami. Jak z nim walczyć?
- Jeżeli miał miejsce kontakt z rośliną, ale nie wystąpiły jeszcze objawy poparzenia należy obmyć skórę dużą ilością letniej wody z mydłem.
- W każdym przypadku - niezależnie od stopnia nasilenia objawów - należy unikać ekspozycji na światło słoneczne (nawet w przypadku braku objawów przynajmniej przez 48 godzin).