Scenariusze dla prezydenta Andrzeja Dudy w gruncie rzeczy są trzy.
I: sklejenie z PiS
Pierwszy scenariusz, czyli - ponowne - sklejenie Andrzeja Dudy z PiS jest mało prawdopodobny. Prezydent tak przebudował swoje otoczenie, żeby od PiS się odróżnić. I po to wchodzi w kolejne spory z kolejnymi ministrami, ale też z samym prezesem Jarosławem Kaczyńskim, żeby nie być zaledwie ich notariuszem.
Jeszcze w styczniu mówił: - Ja nie stoję po stronie żadnej z partii. Ja chcę załatwić sprawę. 'Notariusz dobrej zmiany' nie jest określeniem, które mnie obraża. Słowa te padły w rozmowie radiowej i nie były autoryzowane. Dziś zaplecze Dudy - gdyby miało taką możliwość - w autoryzowanym tekście by ich nie przepuściło.
Duda i jego zaplecze w dwa lata przeszli długą drogę. Początkowo Duda był zaskoczony tym, że znalazł się w Pałacu. Start prezydentury, gdy sam dopiero uczył się swojej nowej roli, był uległy wobec partii. Nie drżała mu ręka - nawet przy rozprawie z Trybunałem Konstytucyjnym. Pod koniec 2015 r. nawet, będąc na urlopie, przeleciał śmigłowcem pół Polski w dwie strony - z Wisły do Warszawy - aby ekspresowo podpisać ustawę o Trybunale. Wówczas był "długopisem" PiS.
Ale jego prezydentura się rozpędza. Aleksander Kwaśniewski opisywał nawet, jak Andrzej Duda napomknął w rozmowie z nim: - Mówił, że się długo rozkręca, że on potrzebuje dwóch lat na rozkręcenie się w swoich działaniach.
I tak się dzieje. Dwa lata dopiero co minęły, a prezydent jest w momencie, który będzie rzutował na całą jego przyszłość i perspektywę reelekcji jak żaden inny wcześniej i być może żaden inny później. Nieprzypadkowo politycy PiS mówią, że na linii PiS-prezydent już nic nie będzie tak samo jak było. Weta do flagowych ustaw PiS, otwarty konflikt z ministrami Antonim Macierewiczem i Zbigniewem Ziobrą, chłód na linii z niedawną przyjaciółką Beatą Szydło i samym prezesem Jarosławem Kaczyńskim. Tego zupełnie posklejać już się nie da.
II: separacja od PiS
Swoimi działaniami Andrzej Duda wyraźnie dąży do odseparowania się od PiS. Pohukiwał choćby na likwidację gimnazjów, ale ostatecznie i tak podpisał reformę edukacji.
Jaskółką było pierwsze weto do ustawy o Regionalnych Izbach Obrachunkowych, które miały być batem PiS na samorządowców - de facto dawałyby rządowi możliwość odwoływania włodarzy pod dętymi pretekstami niecelowości jakichś wydatków. Prezydent postawił weto, czym naraził się partii, ale przypodobał samorządowcom.
Ale tamto weto to przeszłość, a politycznie niewiele z niego wynikło, poza symboliką. Ważniejsze są te działania, które muszą mieć dalszy ciąg, a te są dwa podstawowe. Po pierwsze: prezydent chce referendum ws. nowej konstytucji. I po drugie: wetując ustawy PiS, zobowiązał się w dwa miesiące napisać ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa.
Pierwsza rzecz - referendum - buksuje w nawale bieżących rzeczy. A przy okazji drugiej Duda naraża się na jeszcze ostrzejszy konflikt z PiS albo na ponowne wzniecenie ulicznych protestów. Ryzyka są więc bardzo duże, a przy dopięciu tych projektów prezydent jest uzależniony od PiS. Bo referendum nie dojdzie do skutku, jeśli Senat się na to nie zgodzi. A reforma SN i KRS autorstwa prezydenta nie stanie się faktem, jeśli Sejm - czyli PiS - jej nie przegłosuje.
Sabotowanie przez PiS pomysłów prezydenta sprawiłoby, że Andrzej Duda zostałby jak Jan Himilsbach z angielskim. Gdy aktor otrzymał propozycję zagrania w zachodniej produkcji, ale musiałby się nauczyć języka angielskiego, to rzekł: - Jeszcze się okaże, że jednak nie będę im pasował do tego filmu, i zostanę z tym angielskim jak ch... Jeśli PiS pogardzi jego ustawami i referendum, to pozostanie po tych pomysłach tylko dużo zmarnowanej energii i śmieszność.
Polami, na których Duda może jedynie wygrywać jest strofowanie i recenzowanie ministrów Antoniego Macierewicza (rekordowo niepopularny) i Konstantego Radziwiłła (ze służby zdrowia ludzie zawsze są niezadowoleni). Aż dziw z kolei, że prezydent milczy wobec działań ministra środowiska prof. Jana Szyszko - również niepopularnego. Póki co głowie państwa wystarczy jednak konfliktów.
Najbardziej i korzystny, i prawdopodobny scenariusz dla prezydenta to właśnie szukanie dystansu do PiS. - Separacja, ale nie rozwód - tak to ujmuje prof. Rafał Chwedoruk. Ale taka separacja, aby nie sprowokować PiS do wystawiania innego "własnego" kandydata przy jednoczesnym nazywaniu Dudy "zdrajcą". Twardzi pisowcy mówią co prawda, że ich rozczarował, ale o zdradzie publicznie nie ma mowy.
III: wojna z PiS
"Zdrajcą" prezydent stałby się, gdyby stworzył własną formację. Miraż partii prezydenckiej wciąż w Polsce powraca. Nie udało się takiej zbudować Lechowi Wałęsie, choć próbował, a jego Bezpartyjny Blok Wspierania Reform mało kto dziś nawet pamięta.
- Z kolei Aleksander Kwaśniewski próbował rozgrywać swoją dawna formację (SLD) i na jej gruzach zbudować nową, bardziej centrowo-liberalną, co zakończyło się stratami, których lewica już nie odrobiła. Bronisław Komorowski był już bardzo ostrożny i tylko wspierał frakcję w Platformie. Lech Kaczyński nawet nie próbował niezależności - opisuje prof. Rafał Chwedoruk.
Co zrobi Andrzej Duda? W czasie publicznej wymiany ciosów Kancelarii Prezydenta zależało, aby uspokoić emocje i tak też się ostatecznie stało. Głowie państwa nie zależy na konflikcie z PiS, ale na tym, aby partia nim nie pomiatała. Bo prezydent, którego nie szanuje nawet własne środowisko, to powtórka z historii Bronisława Komorowskiego. Sklejenie z partią - choć formalnie Duda nie jest członkiem PiS - to też byłaby powtórka z historii byłego prezydenta.
Kalendarz
Bardzo istotny dla dzisiejszej postawy Dudy jest kalendarz wyborów. Na pierwszy ogień pójdą wybory samorządowe (jesień 2018) - jeśli PiS wypadnie słabo na poziomie sejmików wojewódzkich, to będzie to lampka ostrzegawcza dla całego obozu. Potem wybory do Parlamentu Europejskiego (w połowie 2019). Wybory do Sejmu: jesień 2019 r. I dopiero na końcu tego morderczego maratonu w połowie 2020 r. wybory prezydenckie.
Jeśli PiS pójdzie na dno w 2019 r., to kandydat na prezydenta przyklejony do tej partii też będzie ściągany partyjną kotwicą pod wodę. Natomiast wygrana PiS w kolejnych wyborach parlamentarnych, to fala dzięki której Duda może tylko zwiększyć swoje szanse na wygraną pół roku później. Same głosy wyborców PiS mu nie wystarczą. Potrzebuje jeszcze tych, którzy mają wobec tej partii wiele "ale" - sam więc to słowo mocno akcentuje.
Zobacz także. Duda na Święcie Wojska Polskiego: To nie jest armia prywatna!