Skład smoleńskiej komisji topnieje. A jej szef obarcza media: "Rozgłos nie pomaga"

Jacek Gądek
Szef podkomisji smoleńskiej dr Kazimierz Nowaczyk żali się w piśmie do Gazeta.pl, że przez "ofensywnych dziennikarzy" wycofują mu się eksperci i instytucje, które wcześniej chciały - pod patronatem Antoniego Macierewicza - wyjaśniać katastrofę.

Jeszcze w maju Podkomisja ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego z 10 kwietnia 2010 r. otrzymała od nas wniosek o przekazanie rejestrów umów, jakie podkomisja zawierała w związku ze swoją działalnością. To dlatego, że podkomisja ma spory budżet: 2 mln zł. W minionym roku nie miała co robić z pieniędzmi, więc w efekcie nie zdołała wydać zaplanowanych 4 mln zł, a jedynie 1,4 mln zł.

Poza tym budżetem Ministerstwo Obrony Narodowej chce za 3,5 mln zł na potrzeby podkomisji chce zakupić system do skanowania dużych samolotów. Dzięki niemu podkomisja chciałaby stworzyć wirtualny model Tu-154M.

W ramach badań wykonano wiele eksperymentów i próbnych eksplozji. O zaskakujących doświadczeniach z kanistrem wypełnionym paliwem, obok którego wysadzano w powietrze materiał wybuchowy, Gazeta.pl pisała kilka tygodni temu.

Podkomisja za zasłoną milczenia

Podkomisja smoleńska na wszelkie pytania najczęściej odpowiada odmownie i po tygodniach lub wręcz miesiącach odsyła podpisane przez szefa podkomisji pismo - wcześniej sygnował je przewodniczący dr Wacław Berczyński, a obecnie dr Kazimierz Nowaczyk. Zresztą do dziś Nowaczyk wciąż nie jest pełnoprawnym szefem podkomisji, ale pełniącym obowiązki przewodniczącego. Tak jest od momentu rezygnacji Berczyńskiego z fotela przewodniczącego i jego wyjazdu do USA, gdzie - jak twierdzi MON - pracuje on zdalnie już tylko jako szeregowy członek podkomisji.

Na nasz ostatni wniosek Nowaczyk wyszedł jednak poza szablon rozsyłany redakcjom. Co napisał? Na wstępie jeszcze standardowo podkreślił, że "w chwili obecnej w sferze publicznej znajduje się duży zasób ogólnie dostępnych informacji na temat członków podkomisji i ekspertów, które w niektórych przypadkach wchodzą w prywatną sferę danej osoby, (co) skutkuje tym, że osoby współpracujące z podkomisją są w jakiś sposób znieważane".

Nowaczyk: Natarczywe namowy do rezygnacji 

Jak znieważane? Dr Nowaczyk wymienia: "ubliżanie członkom, natarczywa namowa do rezygnacji z pracy w podkomisji, itp." - ale konkretów i nazwisk nie podaje.

Według Nowaczyka udzielenie informacji na temat realizacji zadań podkomisji w trakcie badań może wpłynąć na swobodę w prowadzeniu badań oraz na "efekt końcowy raportu podkomisji". Jego zdaniem wnioskowane informacje, gdyby zostały przekazane przez podkomisję, "mogą wskazywać na kierunek prowadzonych badań i rodzaje ekspertyz". Nowaczyk widzi też ryzyko "uzyskania nieformalnych wyników badań" przez media.

"Ofensywność niektórych dziennikarzy"

Szef podkomisji smoleńskiej ma wielkie pretensje do dziennikarzy.

"Obawy w tym przypadku są wysoce uzasadnione, bowiem z przykrością należy stwierdzić, że działania i ofensywność niektórych dziennikarzy doprowadziła do przerwania współpracy z niektórymi osobami i ekspertami, a nawet instytucjami, które wstępnie wyraziły chęć pomocy w wyjaśnianiu tej katastrofy. Co więcej, postępowanie niektórych dziennikarzy przeszkadza w normalnym realizowaniu zadań przez członków podkomisji. Należy uwypuklić fakt, że badane zdarzenie jest bardzo delikatną kwestią, której rozgłos nie pomaga w realizacji zamierzonych czynności" - pisze do Gazeta.pl dr Kazimierz Nowaczyk.

Szef podkomisji narzeka też, że "postępowanie mediów spowodowało, że swoboda wypowiedzi podczas przesłuchań świadków jest coraz mniejsza, co odczuwa podkomisja".

Kto odchodzi z podkomisji?

Gazeta.pl pisała już o tym, jak z podkomisji smoleńskiej odchodzą kolejni jej członkowie, a MON zastępuje ich innymi osobami.

Kto odszedł z Podkomisja ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego z 10 kwietnia 2010 r.? To cztery osoby.

Pierwszym sekretarzem podkomisji i jej wiceszefem był dr inż. Bogdan Gajewski - ale już nie jest. W początkach podkomisji w fotelu sekretarza i członka prezydium podkomisji zasiadał też prof. Jan Obrębski - emerytowany naukowiec z Politechniki Warszawskiej - ale odszedł. Z podkomisją pożegnał się też prof. Andrzej Ziółkowski. Zaraz po powołaniu tego ciała z pracy w nim zrezygnował chemik - prof. Piotr Stepnowski z Uniwersytetu Gdańskiego. Najgłośniejsza była jednak dymisja dr. Wacława Berczyńskiego, który szefem podkomisji już nie jest, ale formalnie pozostaje jej członkiem.

Zobacz także: Donald Tusk na przesłuchaniu w prokuraturze. Doszło do spięcia z dziennikarzem TVP

Więcej o: