- To ludzie pod sceną krzyczeli, co należy zrobić z PiS-em, a nie ja – tłumaczy muzyk. – Mnie nie wypada tego krzyczeć, więc powiedziałem tylko, że się z nimi zgadzam - dodał w rozmowie z natemat.pl. Wcześniej część internautów zdążyła oburzyć się słowami Bukartyka; kompozytor miał bowiem nie tylko skandować obraźliwe zdanie, ale też powiedzieć, że następny festiwal odbędzie się przy ul. Wiejskiej. Niektórzy zdążyli już "dokopać" się do informacji o jego ojcu w katalogach IPN.
Muzyk potwierdza jednak, że ta ostatnia wypowiedź faktycznie padła z jego ust. - Uczestnicy festiwalu zapytali mnie, czy w następnym roku też przyjadę. Więc powiedziałem, że tak, będę, zarówno wtedy, gdy impreza odbędzie się znowu w Kostrzynie nad Odrą, jak i wtedy, gdy przeniesie się przed Sejm – mówi. I dodaje, że nie będzie płakać, jeśli zostanie wyrzucony z Trójki. - Poglądy mam jakie mam i mam do nich prawo - zaznacza.
W styczniu program Piotra Bukartyka został zdjęty z anteny po ponad dekadzie - jego "Urywki z rozrywki" przez lata były stałą częścią piątkowej audycji Wojciecha Manna. Dziennikarze jednak wpadli na pomysł, jak ominąć odgórne polecenie: Piotr Bukartyk jako osoba prywatna nadal jest cotygodniowym gościem Manna. CZYTAJ WIĘCEJ >>>
"Urywki z rozrywki" nie były pierwszym programem, który zniknął z radiowej Trójki. W listopadzie z rozgłośni odszedł Michał Nogaś, który w piątki prowadził magazyn o książkach "Z najwyższej półki". Wcześniej władze Programu 3 Polskiego Radia zwolniły część dziennikarzy, m.in Pawła Sołtysa i Wojciecha Dorosza. Po zmianach kadrowych inni pracownicy Trójki zaczęli protestować przeciwko nowej polityce radia. W mediach społecznościowych pojawił się hasztag #KogoNieSłychać, a do sprzeciwu dołączyli się słuchacze, którzy założyli fanpage "Ratujmy Trójkę".