Arkadiusz Mularczyk był w sobotę gościem Radia Maryja i telewizji Trwam. Rozmowa poświęcona była sprawie wystąpienia z wnioskiem o reparacje wojenne od Niemiec, który zapowiedział kilka dni temu PiS. Obecność Mularczyka w studiu toruńskiej rozgłośni nie jest przypadkowa, bo to on złożył w Biurze Analiz Sejmowych wniosek o przygotowanie ekspertyzy czy domaganie się odszkodowań jest możliwe i na jakich zasadach. Kwota byłaby ogromna. Jak szacują niektórzy eksperci, wspierający PiS w tych staraniach, chodzić może nawet o 5 bilionów dolarów.
Chcę podkreślić, że możemy dlatego o tym rozmawiać, że pan prezes PiS Jarosław Kaczyński taką podjął decyzję. To jest jakby jego zasługa, że jest taka decyzja i wola polityczna, żeby tą sprawą się zajmować - powiedział Mularczyk
W trakcie sobotniej rozmowy podkreślił, że przez ostatnie 30 lat żaden rząd ani lider partii politycznych nie zajmował się tą sprawą "z różnych powodów, czasami z powodów koniunkturalnych, czasami z powodu strachu, być może jakiś interesów".
Zdaniem Mularczyka walka o pieniądze potrwa lata.
Nie jest to sprawa na rok, półtora czy dwa lata. To jest sprawa, która będzie wymagała olbrzymiego wysiłku ze strony państwa. To zebranie wszystkich informacji, ponowna wycena strat i podjęcie działań dyplomatycznych, a później prawnych jeżeli to konieczne - tłumaczył.
Na zapowiedź domagania się pieniędzy za wojenne straty już tego samego dnia odpowiedział niemiecki rząd. - Niemcy poczuwają się do politycznej, moralnej i finansowej odpowiedzialności za II wojnę światową. Wypłaciły reparacje w znacznej wysokości za ogólne szkody wojenne, także dla Polski. (...) Kwestia została w przeszłości ostatecznie uregulowana. W 1953 roku Polska wiążąco (...) zrezygnowała z dalszych świadczeń reparacyjnych dla całych Niemiec i w okresie późniejszym wielokrotnie to potwierdzała - powiedziała rzeczniczka rządu Niemiec Ulrike Demmer.