Jak podaje Polsat News operatora próbowano potrącić samochodem. Kiedy schronił się wśród drzew został zaatakowany przez dwóch mężczyzn, z których jeden uderzył go w głowę i powalił na ziemię. Drugi z mężczyzn ukradł kamerę. Według świadków mężczyźni po kilku minutach wrócili w miejsce, gdzie miało dojść do pobicia i wyrzucili kamerę w krzaki. Nie było jednak w nich kart pamięci. Poszkodowany mężczyzna trafił do szpitala.
Sprawcy to 22- i 47-letni mieszkańcy powiatu białostockiego. Obaj zostali zatrzymani w Białowieży około godzinę po zgłoszeniu o pobiciu. Policja nie wie jeszcze, jakie zarzuty zostaną postawione sprawcom pobicia.
- Pokrzywdzony nadal przebywa w szpitalu, nadal są wykonywane badania, a stan jego zdrowia oraz jego zeznania będą kluczowe dla treści sformułowanych zarzutów - poinformowano na konferencji prasowej.
Nie wiadomo również, czy zastosowany zostanie środek zapobiegawczy w postaci aresztu tymczasowego.
Wszystko zależy od wagi czynów, od tego jaki usłyszą zarzut, a to się wyjaśni, gdy będziemy znali obrażenia pokrzywdzonego i będziemy mieli zebrany pełny materiał dowodowy w tej sprawie
- powiedział rzecznik lokalnej policji. Dodał, że informacje o zdarzeniu pochodzą głównie od świadków, dlatego policja czeka na opinie lekarzy i biegłych oraz zeznania samego pokrzywdzonego. Rzecznik dodał, że trwają poszukiwania karty pamięci kamery, przeszukano już m.in. samochód sprawców.
Podczas konferencji prasowej jedna z dziennikarek stwierdziła, że sprawcy działali z premedytacją, a wyrzucając kamerę śmiali się i mówili poszkodowanemu, że "chyba czegoś zapomniał".
Policja apeluje do świadków zdarzenia, by zgłaszali się do Komendy Powiatowej Policji w Hajnówce.
Dziennikarz radia TOK FM Jakub Medek zadał na Twitterze pytanie rzeczniczce Lasów Państwowych, czy LP rozwiąże umowę z jednym z Zakładów Usług Leśnych, które są zatrudniony do wycinki. Rzeczniczka odpowiedziała: "Jeśli to rzeczywiście pracownicy ZUL, to tak się stanie".