Kaczyński o ostatniej rozmowie z bratem: Gdybym wiedział o niebezpieczeństwie, błagałbym

Prezes PiS na antenie TV Trwam tłumaczył, że podczas ostatniej rozmowy z Lechem Kaczyńskim, żaden z nich nie wiedział o złych warunkach pogodowych w Smoleńsku. Rozmowa miała dotyczyć wyłącznie stanu zdrowia matki.

Jarosław Kaczyński wytoczył proces Lechowi Wałęsie. Prezes PiS oskarża byłego prezydenta o to, że ten mówił o jego odpowiedzialności za katastrofę smoleńską. Wałęsa umieszczał na Facebooku wpisy, w których stwierdzał, że Kaczyński nakazał lądowanie samolotu w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku. Prezes PiS był pytany o pozew na antenie telewizji Trwam

Znałem Lecha Wałęsę nieźle, a mój brat znał go bardzo dobrze, więc wiedziałem z kim mam do czynienia i tak jakoś nie reagowałem, tylko traktowałem na zasadzie, że tak już jest. Ale te nieustanne twierdzenia, że ja doprowadziłem do śmierci mojego brata, że ja namawiałem mojego brata do tego, żeby on lądował w sytuacji niebezpieczeństwa, to są rzeczy zupełnie niedopuszczalne.
Gdybym ja wiedział, że istnieje jakieś niebezpieczeństwo i miał taką możliwość, to - może nie na kolanach, bo brat mnie nie widział - ale błagałbym go, żeby przede wszystkim zrobił wszystko, żeby nie doszło do jakiejś tragedii

- przekonywał Kaczyński. Wyjaśnił też, że rozmawiał z bratem przez telefon satelitarny zanim na pokładzie dowiedziano się o mgle. - To było wiele minut przedtem, co zresztą wielokrotnie było mówione, także za czasów poprzednich rządów. Te komisje, nam bardzo niechętne, też to przyznawały. O niczym takim nie było mowy - dodał.

Rozmowa o stanie zdrowia matki

Rozmowa była krótka, dotyczyła stanu zdrowia mojej mamy, która była wtedy bardzo ciężko chora i była w szpitalu. I to wszystko. W końcu mi się to znudziło. W końcu doszedłem do wniosku że jednak muszę zareagować, bo ludzie zaczną wierzyć w to, że ja jestem człowiekiem, który odpowiada za śmierć własnego brata, najbliższej osoby

- stwierdził prezes PiS. Wpływ na jego decyzję o wytoczeniu pozwu miało mieć również to, że podobne zarzuty słyszy też w Sejmie ze strony osób, które "gotowe są wszystko powiedzieć, przed niczym się nie cofną. - Z przykrością, bo nie zależy mi na tym procesie, ale musiałem go wytoczyć - uściślił. 

Pozew przeciwko Wałęsie, oprócz wątków odpowiedzialności Kaczyńskiego za katastrofę smoleńską, dotyczy także naruszenia kultu pamięci Lecha Kaczyńskiego oraz zarzutu o chorobę psychiczną prezesa PiS. 

"Dziś chce Pan się sądzić ze mną w sądach przez Pana powołanych, pomogę Panu. Wszystko, co Pan przygotował przeciw mnie na tych 15 stronach pozwu, potwierdzam, niczego się nie wypieram i z niczego nie będę się przed Panem i Pańskimi agentami wyciągniętymi z komuny tłumaczył" - skomentował na swoim Facebooku Lech Wałęsa. Umieścił też fragment pozwu.

Więcej o: