Chociaż jak zaznacza Karnowski na początku tekstu opublikowanego na stronie wpolityce.pl rozumie osoby, które z uznaniem przyjęły prezydenckie weta, ale powinny one "zadać sobie pytania, co oznaczają roześmiane, zwycięskie i wciąż pełne wulgarnych transparentów zgromadzenia opozycji".
Przede wszystkim, jeżeli prezydent chciał swoją decyzją uspokoić napiętą sytuację, to mu się nie udało. A stało się tak, bo Duda i jego zaplecze popełnili trzy błędy.
Po pierwsze: Andrzej Duda naiwnie uwierzył, że deklaracje o konieczności reformy w sadach przeprowadzone mądrzej i lepiej są szczere. A nie są. Bo "z dziesiątek oświadczeń, zjazdów, kongresów, wywiadów establishmentu prawniczego wyłania się obraz środowiska zachwyconego sobą", które po ogłoszeniu weta "nie zdobyło się na powiedzenie swoim wspólnikom z ulicy i ich płatnikom od Sorosa: kończcie, bo teraz rozmawiamy poważnie z prezydentem".
Po drugie nie potępił protestów.
Jakby wezwania do wieszania byłych kolegów z Prawa i Sprawiedliwości były normą. Jakby wezwania do zorganizowania w Polsce krwawego „odwróconego” - bo w obronie oligarchii - majdanu, były do zaakceptowania - zwraca uwagę Karnowski
Publicysta wSieci ma też żal do Dudy, że "ustąpił w kulminacyjnym punkcie protestów".
Tuż po niedzieli, zwykle takie akcje ułatwiającej. Nie poczekał nawet aż manifestacje zaczną przygasać, co było o tyle oczywiste, że ani na moment nie przekroczyły stanu krytycznego - narzeka.
Swój tekst kończy pesymistyczną prognozą. "Przykro to pisać, ale ten cios zadany obozowi reform pod względem politycznym trudny jest do zrozumienia i usprawiedliwienia. Długo będziemy za niego jeszcze płacili."