O sprawie poinformował Dziennik Wschodni. Do zdarzenia doszło w maju ubiegłego roku, 69-letnia kobieta, która od lat cierpiała na chorobę wieńcową (przeszła zawał, miała wszczepione stenty) zasłabła na ulicy.
Zdzisława K. najpierw bez władzy w nogach siedziała na ławce, wezwała również taksówkę, ale kierowca odmówił wykonania kursu. Kilka godzin później trafiła na izbę przyjęć szpitala przy ul. Jaczewskiego.
Przyjmująca pacjentkę pielęgniarka Jolanta P. nie zmierzyła kobiecie tętna ani temperatury. Nie wykonała też badania EKG
- informuje Dziennik Wschodni.
Pielęgniarka z oddziału ratunkowego nie zaznaczyła również, że pacjentka ma chore serce. Przydzieliła jej kategorię zieloną, oznaczającą, że pacjent może czekać na pomoc do dwóch godzin.
Przeczytaj także: 18-latka urodziła w szpitalu zdrową córkę. Kilka godzin później nagle zmarła
Wieczorem kobieta po raz kolejny skarżąc się na złe samopoczucie, trafiła na salę obserwacyjną. Zdaniem śledczych poinformowana była o tym 73-letnia Hanna C., która tego dnia pełniła dyżur lekarski. Po północy pacjentka otrzymała kroplówkę, nad ranem zauważono, że ma problem z oddychaniem. Godzinę później nie żyła.
Zarówno lekarka, jak i pielęgniarka z oddziału ratunkowego, nie przyznają się do winy. Akt oskarżenia przeciwko obu kobietom trafił do Sądu Rejonowego Lublin-Zachód.