Śmiertelny wypadek w Krakowie. 33-letni Brytyjczyk wypadł z jadącego meleksa

Richard Bunt jechał meleksem do hotelu w Krakowie, kiedy doszło do nieszczęśliwego wypadku. Mężczyzna schylił się po okulary i wypadł z pojazdu, uderzając głową o krawężnik. Kilka dni później zmarł.

Do wypadku doszło 9 czerwca. 33-letni Londyńczyk Richard Bunt spędzał wakacje w Krakowie. Mężczyzna jechał meleksem do hotelu, kiedy wypadły mu okulary przeciwsłoneczne. Schylił się po nie i wyleciał z pojazdu, uderzając głową o krawężnik. Natychmiast został przewieziony do szpitala, gdzie zmarł po pięciu dniach - poinformowało Daily Mail.

Mężczyzna był nietrzeźwy

Przy łóżku szpitalnym Bunta czuwała jego najbliższa rodzina - 32-letnia żona Lucy, młodszy brat Andrew oraz rodzice Ann i Nigel. Lekarze zdecydowali się wprowadzić mężczyznę w śpiączkę farmakologiczną i próbowali zahamować krwotok mózgu, do którego doszło w wyniku uderzenia. Mężczyzny nie udało się jednak uratować i zmarł we wtorek 13 czerwca.

Krakowska prokuratura, która bada okoliczności nieszczęśliwego incydentu, poinformowała że w chwili wypadku Bunt miał we krwi 1,8 promila alkoholu - podał Dziennik Polski.

Uratował sześć osób

Po śmierci jego organy zostały przekazane potrzebującym, dzięki czemu uratowano - jak pisze Daily Mail - aż sześciu Polaków. Rodzice Richarda przyznali, że pomaga im to przetrwać ten trudny okres.

Świadomość, że nasz wspaniały syn zdążył jeszcze przekazać największy dar - przekazać organy, które uratowały sześć osób - daje nam wielką siłą oraz radość i nadzieję dla rodzin ocalonych

 - mówili i dodali, że "wnosił radość do ich życia, był kochającym mężem, troskliwym synem i bratem, przyjacielem, kolegą".

Więcej o: