W listopadzie ubiegłego roku przeprowadzono ekshumacje szczątków Lecha i Marii Kaczyńskich. Aby wydobyć trumny, konieczne było rozcięcie jednego z boków sarkofagu, w którym spoczywa para prezydencka. Kamień uległ uszkodzeniu i zdecydowano, że płyty nie nadają się do ponownego użycia i zamknięcia sarkofagu. Wówczas zdecydowano, że powstanie nowy grobowiec - zaprojektowany na podobieństwo sarkofagu Jana Pawła II i zbudowany tak, by mógł być ponownie otwarty.
Od ponownego pogrzebu Kaczyńskich minęło już kilka miesięcy. Dziennikarze krakowskiego oddziału "Gazety Wyborczej" prześledzili losy pierwszego sarkofagu, który - jak się okazało - zniknął. "Brak wiedzy o miejscu przechowywania pierwszego sarkofagu", choć formalnie jest to majątek Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego, miał być nawet powodem dymisji wojewody Józefa Pilcha.
Grobowca nie ma w magazynach Kaplicy Wawelskiej. Zdaniem proboszcza, miał on zostać zabrany przez Prokuraturę Krajową i oddany w ręce "strony rządowej". Kancelaria premiera, która zapłaciła za sarkofag niemal 170 tys. zł, twierdzi jednak, że nie został jej przekazany. Nie ma go też w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. O jego losach nic nie wie wojewoda małopolski.
"Według nieoficjalnych informacji sarkofag ma trafić do Instytutu Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który mieści się na warszawskim Żoliborzu tuż obok domu, w którym mieszka Jarosław Kaczyński" - czytamy na Kraków.wyborcza.pl.
Kustosz Instytutu w rozmowie z "Wyborczą" przyznał, że dostanie sarkofagu pod opiekę, byłoby "zaszczytem". - Na razie nie słyszałem o takich planach. Nie wiem, czy moglibyśmy go eksponować w siedzibie, raczej nie mamy odpowiednich warunków. Mogę zapewnić, że sarkofag z pewnością nie tuła się po kraju. Nie wiem, gdzie jest. A nawet gdybym wiedział, to nie mógłbym powiedzieć - mówi kustosz.
Fundacja Instytut Prezydenta Kaczyńskiego zajmuję połowę willi na warszawskim Żoliborzu, gdzie mieszka Jarosław Kaczyński. Prezesem fundacji jest Barbara Czabańska, była żona Krzysztofa Czabańskiego, przewodniczącego Rady Mediów Narodowych. Oprócz niej w zarządzie zasiada Adam Lipiński, pełnomocnik rządu ds. równego traktowania i społeczeństwa obywatelskiego. W radzie fundacji zasiadają Jarosław Kaczyński i Krzysztof Czabański.
"Izba, jak przystało na placówkę mającą umacniać pamięć o swoim patronie, zbiera dane i pamiątki z okresu jego prezydentury i lat wcześniejszych oraz świadectwa o Prezydencie po jego śmierci. Gromadzone są rozmaite materiały i przedmioty, w tym dokumenty, zdjęcia, książki, medale, znaczki, monety, upominki, a także prowadzona jest dokumentacja profesjonalnej i amatorskiej twórczości (literatura, film, malarstwo, rzeźba, artykuły, nagrania, audycje, relacje z uroczystości), która odwołuje się do postaci Lecha Kaczyńskiego" - czytamy na stronie Instytutu.
Nie jest to jednak muzeum - do Instytutu nie można wejść ot tak. Gości ma zatwierdzać osobiście prezes PiS, a ostatnie seminarium - według informacji na stronie - odbyło się ponad rok temu.
Redakcja OKO.press, której udało się dostać do strzeżonych wnętrz, nazwała placówkę "instytutem pustych pokoi". Znajdują się w nim nieliczne zdjęcia, popiersie Lecha Kaczyńskiego, regały z książkami o jego życiu i gabloty z prezentami, które Kaczyński dostał podczas zagranicznych wizyt.
"Dlaczego w Izbie Pamięci Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, organizowanej przez jego brata, nie ma żadnych prawdziwych pamiątek po nim? Żadnych osobistych rzeczy, notatek, które mogliby zobaczyć goście? Na te pytania nikt z osób zaangażowanych w działalność Instytutu nie umie odpowiedzieć" - czytamy na OKO.press.