Z pozwem o zadośćuczynienie wystąpiła siostra księdza i jej syn. Siostra brała udział w rozpoznaniu ciała w Moskwie, a kiedy dwa lata po pogrzebie okazało się, że pomylono ciało z inną ofiarą katastrofy, uczestniczyła w ekshumacji, sekcji zwłok i kolejnym pogrzebie. Najpierw sąd okręgowy zasądził od MON wypłatę 70 tys. zł zadośćuczynienia i dodatkowo 10 tys. zł za to, że choć nie chciała nigdy ujawnić tych informacji, przedostały się one do mediów. Nieco mniejszą kwotę otrzymał siostrzeniec.
Jednak to nie zakończyło sprawy. Teraz zajął się nią Sąd Najwyższy.
- Bezprawność po stronie władzy jest ewidentna, komunikat rządowy mówił tuż po katastrofie, że minister zdrowia Ewa Kopacz uczestniczy w identyfikacji ciał, a teraz podaje, że była tam prywatnie – argumentowała przytaczana przez "Rz" pełnomocniczka Monika Strus-Wołos.
I sąd zgodził się z tymi argumentami. Podwyższył kwotę zadośćuczynienia do 300 tysięcy złotych dla każdej z wnioskujących osób.
W czwartek prokurator Marek Pasionek przekazywał informacje na temat postępu zarządzonych ekshumacji ofiar katastrofy. W trumnie prezydenta Lecha Kaczyńskiego, znaleziono fragmenty ciał dwóch innych osób. Jak podał zastępca Prokuratora Generalnego ciała innych osób znaleziono także w dziewięciu innych trumnach. Dotychczas przeprowadzono 27 ekshumacji. Ekshumacje wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej mają zostać zakończone do końca kwietnia przyszłego roku.
Pomieszane szczątki ofiar. Biegły: Nikogo z naszego fachu to nie dziwi. Nikt się nie oburza
W 2011 r. państwo wypłaciło krewnym ofiar pierwsze zadośćuczynienia. 270 osób (małżonkowie, dzieci i rodzice) ofiar spod Smoleńska otrzymało wówczas po 250 tys. zł. Łącznie Skarb Państwa przeznaczył na rekompensaty 67,5 mln zł. Niektóre rodziny dostawały łącznie po kilkaset tysięcy, te liczniejsze – ponad milion złotych. W ugodach wtedy zawieranych zapisano jednak, że nie zamykają one możliwości dochodzenia dalszych roszczeń. Kolejne kilka milionów złotych wypłacono na mocy ugód zawartych z MON.