Wtorkowe posiedzenie komisji śledczej ds. afery Amber Gold nie zapowiadało się szczególnie. Kolejne przesłuchania świadków, zbieranie materiałów, które pomogą wyjaśnić aferę. Ale już pierwsze minuty zmieniły spotkanie w wyjątkowe. Tuż po godz. 10 przewodnicząca Małgorzata Wassermann poinformowała, że jest problem z kontaktem ze Sławomirem Nowakiem, ministrem w rządzie Donalda Tuska. Polsat News informuje, że Wassermann "relacjonowała, że 14 kwietnia żona Nowaka odebrała wezwanie na przesłuchanie, ale komisja nie może się z nim skontaktować telefonicznie, by potwierdzić, czy stawi się on w tym terminie".
Były polityk Platformy Obywatelskiej Sławomir Nowak dowiedział się od RMF FM w czasie trwania posiedzenia, że 23 maja ma stawić się przed sejmową komisją badającą aferę Amber Gold. "Nie mam żadnego wezwania. Jestem zaskoczony" - podkreślił. Podczas posiedzenia Małgorzata Wassermann wykręciła numer do byłego ministra, a na prośbę (był to wniosek formalny) Witolda Zembaczyńskiego z Nowoczesnej, włączyła tryb głośnomówiący. Postępowanie posłanki PiS oburzyło Krzysztofa Brejzę z PO. - Przejdzie pani do historii z tą szopką, którą pani właśnie zrobiła - stwierdził.
Nowak telefonu nie odebrał. Ale chwilę po tym na Twitterze napisał:
Te słowa oburzyły prawicę. "Dziwne zachowanie Nowaka wskazuje, ze ludzie PO chcą sabotować prace komisji śledczej" - napisał portal wpolityce.pl.
Ostatecznie - kilka godzin później - komisji udało się skontaktować ze Sławomirem Nowakiem, o czym ten znów poinformował na Twitterze: