Ekspert o rewelacjach komisji Macierewicza: "Blaszane ptaki" i wybuch będą znikać. Tego nie da się obronić

Kiedy maszyna uderza w drzewa i odpadają z niej kawałki, to wytracając prędkość mogą zatrzymać się na gałęziach drzew. Nie potrzeba teorii o "blaszanych ptakach", które zawisły po tym, jak samolot rozpadł się w powietrzu - ocenia prezentację podkomisji smoleńskiej Michał Setlak, ekspert i publicysta "Przeglądu Lotniczego".

Członkowie podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza po roku przedstawili efekty swoich wysiłków. Ich owocem jest 40-minutowy film. Przedstawione w nim ustalenia w wielu miejscach mijają się z tym, co jeszcze w 2011 r. ustaliła komisja Millera - były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek nazwał je wręcz "teoriami z tandetnych filmów klasy C".

 

"Po co jeszcze ten wybuch?"

Jak mówi z kolei Michał Setlak, ekspert i publicysta "Przeglądu Lotniczego", właściwie nic podczas poniedziałkowej konferencji go nie zaskoczyło. - Może poza próbą upartego manipulowania faktami na poparcie swoich tez - wyjaśnia - Chociażby to, że na miejscu upadku, przed polem szczątków, były połamane drzewa. Wszyscy je widzieli. Pnie średnicy 10 centymetrów. Potem brzoza z wbitymi kawałkami. To są dowody rzeczowe, tego nie da się odwołać dekretem komisji - tłumaczy Setlak. 

Kolejną kwestia jest uporczywe trzymanie się teorii wybuchu.

- Skoro już od pewnego czasu winę ponoszą rosyjscy kontrolerzy, którzy umyślnie zwabiali samolot w pułapkę, to po co jeszcze wybuch? - pyta Setlak

Tym bardziej, że mówienie o zamachu z wykorzystaniem bomby termobarycznej nie ma oparcia z żadnych najmniejszych dowodach. - Trzeba najpierw wiedzieć na czym polega mechanizm działania takiej bomby. Najpierw w powietrzu rozpyla się paliwo, potem podpala i eksplozja następuje z wielką siłą. A tu nie było nawet odgłosu eksplozji - twierdzi ekspert.  

Poza tym, jak dodaje, ktoś musiał bombę na pokład wnieść, a samolot był gruntownie sprawdzony.

- Jeżeli doszło do eksplozji, która rozerwała elementy kadłuba, to powinna zadziałać na podłogę, wygiąć ją czy porozrywać. A na zdjęciach widać, że na dwóch dużych elementach kadłuba podłoga jest płaska - przypomina Setlak

Podobnie jest teorią o "blaszanych ptakach". Z ustaleń podkomisji wynika, że do destrukcji lewego skrzydła doszło kilkadziesiąt metrów przed przelotem na słynną brzozą. Miały na to wskazać odłamki samolotu leżące 45 metrów przed drzewem oraz wiszące na gałęziach tzw. "blaszane ptaki". - Naprawdę nie ma w tym nic dziwnego,że kiedy maszyna uderza w drzewa i odpadają z niej kawałki kadłuba, to wytracając prędkość mogą się one zatrzymać na gałęziach drzew. Nie potrzeba do tego teorii o "blaszanych ptakach", które zawisły po tym jak samolot rozpadł się w powietrzu 

"Odchodzenie od bomby" 

Na pytanie, w którą stronę podążą teraz eksperci Macierewicza, Setlak jest przekonany, że będą się starać bronić tezy o niewłaściwym naprowadzaniu i przerzuceniu odpowiedzialności na Rosjan. Jego zdaniem kwestie wybuchu będą tłumione, bo po prostu są nie do obrony. Natomiast nie spodziewa się, że komisja szybko przedstawi końcowe wyniki swoich prac.

Jej członkowie otrzymują spore gratyfikacje, cieszą się popularnością elektoratu, a zakończenie prac wymagałoby przedstawienia wniosków i dowodów, które w takiej formie zakończyłyby się międzynarodową kompromitacją - ocenia

A TERAZ ZOBACZ: 'Coraz bliżej prawdy'. Od 6 lat Jarosław Kaczyński powtarza to samo

Więcej o: