- Panie premierze, zgodzi się pan z tą opinią Jarosława Kaczyńskiego, że pan Bartłomiej Misiewicz powinien zniknąć ze sceny publicznej? - pytał Robert Mazurek w radio RMF wicepremiera Piotra Glińskiego.
Zgodzę się oczywiście, ponieważ nawet jeżeli ten młody człowiek nie zrobił tego, co mu się przypisuje, to jest duże obciążenie wizerunkowe dla nas i nie ma sensu brnąć w ten problem. Jest wiele obszarów działalności, którymi mógłby się zająć pan Misiewicz w ciszy gabinetów i wiele pożytecznych rzeczy dla Polski jeszcze na pewno zrobi
- tłumaczył Gliński. Mimo, że takie zdanie wyraził wcześniej prezes PiS, Bartłomiej Misiewicz nadal pracuje w MON i ma nieustające poparcie Antoniego Macierewicza.
Minister był też pytany o konstruktywne wotum nieufności, o które wnioskuje Platforma Obywatelska. Ponad cztery lata temu tego samego narzędzia użyło PiS przedstawiając kandydaturę Piotra Glińskiego na premiera technicznego.
- Prawo i Sprawiedliwość wtedy miało zupełnie ograniczone możliwości udziału w debacie publicznej, demokracja nie funkcjonowała wtedy w Polsce - stwierdził Gliński. - A teraz funkcjonuje w rozkwicie - ripostował prowadzący.
Oczywiście, to nie ma porównania. Wszystkie główne media, wszystkie instytucje państwa i wszystkie duże samorządy w miastach były w rękach jednej opcji politycznej. Debata była bardzo ograniczana, demokracja nie funkcjonowała. W tej chwili jest znacznie większe zróżnicowanie. A druga kwestia polegała na tam, że wtedy władza sprawowana przez Platformę i PSL nic nie robiła. Usnęli, nie robili żadnych reform, żadnych zmian, jechali z prądem
- ocenił wicepremier. Dodał, że obecny rząd "stara się robić bardzo dużo" i "przekazuje mniej więcej społeczeństwu, co robi, jakie zmiany zachodzą i jakie korzyści dla społeczeństwa z tego wynikają".
My staramy się robić bardzo dużo i przekazujemy mniej więcej społeczeństwu, co robimy, jakie zmiany zachodzą i jakie korzyści dla społeczeństwa z tego wynikają.