Ginekolodzy apelują do ministra zdrowia. Proponują kompromis w sprawie pigułki "dzień po"

"Uważamy, że wprowadzanie recept na antykoncepcję awaryjną jest błędem" - piszą ginekolodzy w apelu skierowanym do ministra zdrowia. I proponują kompromis.

Lekarze informują w liście do Konstantego Radziwiłła, że propozycję zmian w dostępie do pigułki "dzień po" przyjęli z "wielkim zaniepokojeniem". Ministerstwo Zdrowia zdecydowało bowiem, że tabletki te były wydawane wszystkim pacjentkom wyłącznie na receptę. 

Szukając mądrego kompromisu proponujemy, aby tabletka ellaOne pozostała nadal lekiem OTC, jednak dostępnym bez recepty wyłącznie dla osób, które ukończyły 18. rok życia

– piszą w liście do ministra zdrowia [OTC, czyli "over-the-counter drug" - to oznaczenie leków niewymagających wystawienia recepty - red.].

Ginekolodzy przypominają, że tabletka "dzień po" została dopuszczona do obrotu przez odpowiednie unijne i polskie organy, a na receptę jest ona wydawana wyłącznie na Węgrzech. "Zaproponowane rozwiązanie raz na zawsze przerwie publiczną dyskusję o dostępie do antykoncepcji awaryjnej osób niepełnoletnich, pozostawiając dorosłym kobietom możliwość dostępu do leku bez konieczności wizyty lekarskiej" - dodają. Pod apelem podpisało się ponad 20 ginekologów.

Czym minister argumentuje konieczność zmiany prawa?

Konstanty Radziwiłł przekonuje, że niektóre nastolatki przyjmują tabletki "dzień po" regularnie. Zjawisko miało być argumentem za wprowadzeniem wymogu przepisywania leku na receptę. Tymczasem najnowsze dane mówią co innego. Nawet jeśli zdarzały się takie sytuacje, statystyki nie potwierdzają takiego trendu. Badania przeprowadzone przez Millward Brown we współpracy z Koalicją Mam Prawo wykazały, że tylko 2 proc. nabywców ellaOne to osoby w wieku 15-18 lat. Najwięcej klientów jest w grupie wiekowej 18-35 lat (84 proc.). CZYTAJ WIĘCEJ >>>

Co minister mówił o tabletkach "dzień po"?

Minister zdrowia twierdzi, że "nie ma żadnej wątpliwości, że te tabletki mają działanie wczesnoporonne". - Pigułka "po" nie ma nic wspólnego z aborcją. Główny mechanizm jej działania to po prostu hamowanie owulacji - tłumaczył w rozmowie z Gazeta.pl dr Grzegorz Południewski, ginekolog i położnik. Seksuolog dr Andrzej Depko wyjaśnia natomiast: - Aby mówić o aborcji, musi dojść do zapłodnienia. Pigułki "dzień po" nie mają działania wczesnoporonnego. Działają na dwa sposoby zależnie od momentu cyklu miesięcznego - mogą opóźnić proces owulacji, jeśli jeszcze do niej nie doszło, albo zapobiegają zagnieżdżeniu się komórki jajowej.

Pytamy warszawiaków o pigułkę "po", trafiamy na prof. Staniszkis: Powinna być na receptę. Sama miałam aborcje, ale szkoda mi teraz tych dzieci

Więcej o: