W peanach na cześć Prawa i Sprawiedliwości trudno prześcignąć media z grupy Fratria, czyli tygodnik "wSieci" i serwis wPolityce.pl. I tym razem bracia Karnowscy nie zawiedli.
Nie dajmy zakrzyczeć kilku podstawowych spraw, w tym najważniejszej: Polska ma wreszcie dyplomację i szefa rządu, którzy kierują się własnym interesem narodowym, a nie spoglądają pokornie co zrobić, by zasłużyć na poklepywanie po plecach. Premier Beata Szydło i minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski wraz z doradcami wytrzymali potworną presję, odważnie przedstawili polskie stanowisko
- napisał Michał Karnowski w serwisie wPolityce.pl. Jego zdaniem "ostatecznie siłowo przeforsowano kandydaturę Tuska", ale nie oznacza to, że "wysiłek poszedł na marne".
Na łamach wPolityce.pl znalazł się też artykuł Artura Ceyrowskiego, który przytacza nagłówki o klęsce i przegranej PiS i nazywa je infantylnymi. "Tego typu rozumowanie to oczywisty nonsens. Ta gra rozgrywana była na zupełnie innym poziomie i kolejny raz dowiodła tego, że jedynym politykiem wielkiego kalibru jest ten, który to wszystko zapanował" - tłumaczy.
Od dawna, nie tylko od czasu zwycięstwa w październikowych wyborach, polityka Jaroslawa Kaczyńskiego opiera się na starej zasadzie „divide et impera”. Operacja Tusk jest majstersztykiem takiej filozofii
- pisze Ceyrowski i podsumowuje: "Najbardziej zadowolony jest jednak Jarosław Kaczyński, który skutecznie przekonał część opinii publicznej, że Donald Tusk jest kandydatem 'niemieckim', który nie reprezentuje polskich interesów w UE. I kto tu kogo rozegrał?".
Niezależna.pl, która najpierw poinformowała, że "Niemiecki kandydat został ponownie przewodniczącym Rady Europejskiej", dziś przekonuje, że wybór Donalda Tuska był nielegalny. "TYLKO U NAS! Czy Tusk został legalnie wybrany? Zgodnie z praktyką i prawem 'NIE'!" - grzmi serwis. Na stronie pojawiły się też teksty komentarzowe. "Unijni przywódcy zlekceważyli stanowisko Polski. Europa ugięła się pod niemieckim dyktatem" - twierdzi Konrad Wysocki.
Nie zawodzi również Samuel Pereira (wiceszef publicystyki TVP Info), który komentował szczyt na Twitterze. Już kilka godzin przed decyzją liderów państw, Pereira przekonywał, że zapadła ona... w Moskwie.
"Polska batalię przegrała, a jednak swoim zdecydowanym "sprawdzam" pokazała jak w rzeczywistości wygląda "unijna solidarność". Ważna nauka" - pisał później i zarzucał niektórym dziennikarzom i politykom, że są zachwyceni przegraną polskiego kandydata.
Głos krytyczny wobec Tuska można znaleźć również w serwisie katolickiego Naszego Dziennika.
Mówiąc wprost, wręcz trudno sobie wyobrazić, żeby Donald Tusk mógł wystartować choćby w wyborach prezydenckich w 2020 roku w sytuacji, kiedy będzie miał w życiorysie sprawowanie ważnej unijnej funkcji z poręczenia Niemiec, podczas gdy jego własny kraj był temu przeciwny
- napisał w felietonie europoseł PiS Zbigniew Kuźmiuk.
Na prawicy widać jednak rozłam - wielu publicystów krytykuje strategię PiS w związku z wyborem przewodniczącego Rady Europejskiej. Najbardziej sceptyczny zdaje się być Łukasz Warzecha (WP, TVP). "Ten, kto zdecydował o wplątaniu Polski w ten absurd, jest winien gry przeciw polskiemu interesowi" - napisał na Twitterze. Ironizował również, że rezultat szczytu to "majstersztyk polskiej dyplomacji".
Rafał Ziemkiewicz (Interia, TVP, "Do Rzeczy") analizował w swoim stylu: "Polski algorytm: najpierw się puszymy, że nie oddamy ani guzika, potem nam zabierają całe gacie, na koniec się pocieszamy, że im pokazaliśmy".
Z kolei Wojciech Wybranowski ("Do Rzeczy") uważa, że konsekwencją unijnej decyzji powinna być dymisja Witolda Waszczykowskiego. "Nie dlatego, ze Polska nie poparła Donalda Tuska, bo imo [moim zdaniem - red.] popierać nie powinna. Ale dlatego, że znów zagrał jak amator. W dodatku jak totalny amator w Lidze Europejskiej. Facet nie wyciąga żadnych wniosków z własnych błędów, ma zerowa skuteczność".
"Gdyby chciało się realnie 'wywrócić' kandydaturę Tuska, trzeba było wcześniej rozpocząć działania" - to opinia Piotra Zaremby ("wSieci").