"W UE Polak Polakowi raczej zaszkodzi, niż pomoże". Tak Saryusz-Wolski mówił przed laty

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia - to powiedzenie ma szczególne zastosowanie w polityce. Teraz, gdy Jacek Saryusz-Wolski występuje przeciwko innemu Polakowi, należy przypomnieć, jak sam takie postępowanie krytykował.

W tym tygodniu Donald Tusk miał być z ogromnym prawdopodobieństwem wybrany na następną 2,5-roczną kadencję przewodniczącego Rady Europejskiej. Tuż przed szczytem polski rząd wykonał jednak niespodziewaną woltę i ogłosił, że popieranym przez Warszawę kandydatem będzie Jacek Saryusz-Wolski.

Opozycja komentowała: "Saryusz-Wolski jest elementem politycznej rozgrywki polityków PiS", "Jest kandydat Polak, popierany przez inne rządy, mający szansę na kolejną kadencję i państwo wskazujecie innego kandydata (...) Dla innych państw to jest sytuacja dziwna", "Cała Europa przeciera oczy ze zdumienia". I faktycznie Europa się dziwi, a zagraniczna prasa ocenia, że "Polska wystąpiła oczy przeciwko Polakowi".

"Polak Polakowi raczej zaszkodzi, niż pomoże"

Sam Saryusz-Wolski niechętnie zabiera głos, a swoimi przemyśleniami dzieli się jedynie na Twitterze. Warto jednak przypomnieć, co dyplomata mówił o stosunkach polsko-polskich kilka lat temu.

Polubmy siebie. Niech zmieni się to, co obserwuję w instytucjach unijnych: że Polak Polakowi raczej zaszkodzi, niż pomoże. Trochę lepiej jest z tym wśród tej najmłodszej generacji, ale to związane jest z tym, że ci ludzie nie mają żadnych kompleksów, więc mogą być wobec siebie przyjaźni

- tłumaczył w 2008 roku w rozmowie z "Kurierem Lubelskim". Proszony o wskazanie polskiego patrioty stwierdził z kolei: "Po czynach ich poznacie. Ludzi, którzy nie wahają się wybierać interesu wspólnoty ponad własny interes. Zapewniam, że wciąż tacy są".

Kaczyński: PiS zawsze popiera Polaków

Tymczasem w sieci pojawiło się też archiwalne nagranie z wypowiedzią Jarosława Kaczyńskiego, który zadeklarował, że jego partia zawsze popiera Polaków. - Nasze stanowisko - już teraz nie żartuję, tylko mówię poważnie - jest zawsze takie: popieramy Polaków. Chcemy, żeby Donald Tusk został przewodniczącym Rady Europejskiej, po prostu dlatego, że Polsce się to należy - mówił prezes PiS latem 2014 roku.

Jak z tej dawnej deklaracji wybrnęły władze PiS? W sposób najdziwniejszy z możliwych - ogłosiły Donalda Tuska kandydatem niemieckim. Byłego premiera Polski poza Niemcami poparły też Hiszpania i Holandia, więc można właściwie stwierdzić, że jest on kandydatem międzynarodowym. "Niemieckość" Tuska to jednak stara śpiewka Prawa i Sprawiedliwości. Jej pierwsza odsłona miała miejsce ponad dekadę temu, kiedy Jacek Kurski, wówczas poseł, a dziś prezes TVP, poinformował, że dziadek Tuska "zgłosił się na ochotnika do Wehrmachtu".

Politycy PiS oceniają "niemieckość" Donalda Tuska. I nie jest to narracja nowa

Więcej o: