Kandydatura Saryusza-Wolskiego na przewodniczącego Rady Europejskiej była tematem przewodnim niedzielnego wydania "Kawy na Ławę" w TVN24. Nad tym, czy nota dyplomatyczna wysłana w sobotę przez ministra spraw zewnętrznych Witolda Waszczykowskiego przyniesie Polsce korzyści czy kompromitację, dyskutowali m.in. poseł PO Rafał Trzaskowski i wicemarszałek Sejmu Joachim Brudziński.
Przeciwnicy kandydatury Jacka Saryusz-Wolskiego na przewodniczącego RE zwracają uwagę nie tylko na absolutny brak poparcia, jaki ten polityk ma w Europejskiej Partii Ludowej. Rafał Trzaskowski z PO uważa, że sam sposób, w jaki PiS zaproponowało nowego kandydata sprawia, że nie może on liczyć na poparcie żadnego innego kraju.
- Wiadomo, że kandydatura Jacka Saryusz-Wolskiego na to stanowisko jest kandydaturą niepoważną - mówił Trzaskowski. - Żadne państwo poza polską tej kandydatury nie poprze, nawet państwa Grupy Wyszehradzkiej się od tego odcięły.
Trzaskowski podkreślił też, że państwa Rady Europejskiej od wielu miesięcy naradzały się w kwestii kandydata. Gdyby PiS wcześniej zaproponowało, żeby stanowisko to objął Jacek Saryusz-Wolski, to być może miałby szanse uzyskać poparcie Rady. Teraz jednak "ryzykują tylko utratą powagi państwa".
- Dzwonią do mnie bardzo różnicy ludzie z Europy i pytają, co się dzieje. Cała Europa przeciera oczy ze zdumienia - skarżył się poseł PO. - Dla małej zabawy ryzykuje się utratą powagi państwa - dodał.
Wicemarszałek Sejmu Joachim Brudziński przekonywał w odpowiedzi, że zaproponowanie kandydatury Saryusz-Wolskiego jest efektem wielu miesięcy konsultacji zakończonych wtorkowym posiedzeniem rządu. Brudziński stwierdził, że europoseł Saryusz-Wolski ma pełne poparcie prezydenta Andrzeja Dudy i premier Beaty Szydło. Zaznaczył też, że przedłużenie kadencji Donalda Tuska byłoby szkodliwe zarówno dla Polski, jak i Europy.
- Donald Tusk przez ostatnie 2,5 roku podejmował działania, które szkodziły suwerenności Polski i szkodziły polskim interesom - twierdził wicemarszałek Sejmu. Oznajmił też, że działania Tuska doprowadziły m.in. do Brexitu.
- Jestem przekonany, że kolejne 2,5 roku Rady Europejskiej z Donaldem Tuskiem na czele to będzie czas stracony dla Europy - uważa Joachim Brudziński.
Wicemarszałek Senatu Adam Bielan również utrzymuje, że kandydatura Saryusza-Wolskiego jest owocem kilku miesięcy pracy. - Nikt się do nikogo nie zgłaszał, nad tym pracowano od miesięcy. A to, że kandydatura oficjalnie jest ujawniana na tydzień przed szczytem UE nie jest niczym szczególnym - mówił w Śniadaniu Radia ZET. Przekonywał też, że późne zgłaszanie kandydatów na ważne stanowiska jest standardową praktyką Unii Europejskiej.
Ważnym wątkiem w dyskusji na temat obu kandydatów na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej jest to, czy i przez kogo zostali zgłoszeni. Politycy Prawa i Sprawiedliwości przekonują, że Donald Tusk zgłosił się sam, podczas gdy to polski rząd powinien wyłonić swojego kandydata. - Naturalne jest to, że poszczególne rządy zgłaszają swoich kandydatów. Tusk zgłosił się sam, to złamanie podstawowych zasad - komentował sprawę Andrzej Dera z Kancelarii Prezydenta RP.
Tylko że Donald Tusk tak naprawdę się nie zgłosił. Zgodnie z artykułem 15 punktem 5 Traktatu o Unii Europejskiej kadencja przewodniczącego Rady Europejskiej jest jednorazowo odnawialna. Kwestia zgłaszania kandydata przez państwo też jest dyskusyjna. Jak wyjaśnia TVN24 rząd może jedynie oświadczyć, kogo będzie popierać.
A TERAZ ZOBACZ: "Na Donalda Tuska nikt nie zgłosił". PiS przekonuje, że Saryusz-Wolski to jedyny polski kandydat na stanowisko przewodniczącego RE