Policja potwierdziła, że kolumna samochodów rządowych wyprzedzała Fiata Seicento na ulicy Powstańców Śląskich w Oświęcimiu. Z TVN24 na żywo rozmawiał Paweł Wodniak z "Faktów Oświęcim". Dziennikarz rozmawiał ze świadkami, którzy poinformowali, że auta jechały z włączonymi niebieskimi światłami, natomiast bez sygnałów dźwiękowych. W związku z czym - jak wynika z art. 53 ustawy o ruchu drogowym - kolumna nie była uprzywilejowana. - Moim zdaniem to było wyprzedzanie na skrzyżowaniu i winę ponosi ten, kto wyprzedzał - mówił Wodniak.
- Zadzwoniły do mnie dwie osoby mieszkające w okolicy, na trasie przejazdu. Jeden z mieszkańców Brzeszcz powiedział, że to co wyprawiają kierowcy kolumny rządowej, to jest coś strasznego. Tym bardziej, że Oświęcim i okolice to jest miasto starych ludzi. Oni jeżdżą w różny sposób, natomiast ci w średnim i młodym wieku mówią, że po prostu boją się jeździć, kiedy widzą kolumnę - relacjonował dziennikarz.
ZOBACZ ZDJĘCIA Z MIEJSCA WYPADKU >>>
Podobną opinię przytacza "Polska. The Times". - Wiele razy widziałem, jako tej porze kolumna auto z panią premier gna przez miasto. W końcu musiało dojść do wypadku - przyznał jeden z gapiów, mieszkaniec Oświęcimia.
Do Wodniaka miała też dzwonić wysoko postawiona osoba z kręgów sejmowych. - Powiedziała, że ona i jej rodzina widzą kolumny rządowe, które pozwalają sobie na bardzo wiele - mówił i dodał, że dla mieszkańców Oświęcimia taka sytuacja jest nowa, ponieważ premier, która mieszka w okolicach Oświęcimia i często wraca do domu, pełni urząd dopiero od kilkunastu miesięcy.
Z relacji świadków wynika również, że samochody rządowe jeżdżą po Oświęcimiu na sygnale również poza trasą przejazdu z Warszawy do Przecieszyna, gdzie znajduje się dom Beaty Szydło.