Dwa tygodnie temu trzech młodych mężczyzn wybrało się na sanki w centrum Elbląga. Jeden z nich przyczepił sanki do tramwaju, pozostała dwójka nagrywała sytuację z różnych miejsc. Świadkiem wydarzenia był m.in. reporter "Dziennika Elbląskiego", który opisał ekstremalne sanki w portalu. Policja zaczęła szukać mężczyzn.
Policja szukała mężczyzny prawie dwa tygodnie, nazywając go "saneczkarzem" w oficjalnych komunikatach na stronie komendy. Okazało się, że jest nim 24-letni mieszkaniec Elbląga. Mężczyzna już wcześniej był znany policji. To on w październiku ubiegłego roku wskoczył na dach autobusu. W ten sposób przejechał kilka minut, po czym zeskoczył i jak gdyby nigdy nic odszedł.
Za pierwszym razem został ukarany 500 zł mandatu. Tym razem sprawa trafi na wokandę. Policjanci już skierowali wniosek do sądu. Zarzucają mężczyźnie "wykorzystanie drogi w sposób niezgodny z przeznaczeniem".
Funkcjonariusze z Elbląga już wcześniej mówili, że ważniejsze od kary jest w tym przypadku uświadomienie mężczyźnie niebezpieczeństwa, na które sam się naraził.
- Chęć zaistnienia w internecie może skończyć się tragicznie
- podsumował kierownik zespołu prasowego Komendy Miejskiej Policji w Elblągu Krzysztof Nowacki w rozmowie z nami.