Nocne spotkanie dziennikarzy z marszałkiem. "Tryb zaproszenia jest skandaliczny. Dziękuję i wychodzę"

Część dziennikarzy domagała się, by spotkanie mediacyjne odbyło się w rozsądniejszym terminie. Marszałek Senatu przekonywał: - Jeśli jest sprawa poważna, to bez względu na porę dnia trzeba rozmawiać.

Marszałek Senatu Stanisław Karczewski spotkał się z grupą dziennikarzy. Grupa jest nieliczna, bo wiele redakcji nie zgodziło się na warunki spotkania lub w ogóle nie otrzymało zaproszenia. - Naszą intencją nie jest ograniczanie dostępu dziennikarzy do zdarzeń w Sejmie i Senacie - mówił Karczewski.

Marszałek Senatu twierdził, że w mediach są powielane nieprawdziwe informacje dot. ograniczeń pracy dziennikarzy w Sejmie i dostępu do informacji. - Z każdego posiedzenia jest transmisja - mówił Karczewski. 

Opozycja relacjonuje 

Poseł PO Sławomir Nitras, któremu udało się wejść na spotkanie i prowadzić live streaming na swoim Facebooku, twierdził, że na spotkanie u marszałka Senatu wpuszczono jedynie operatora Telewizji Polskiej.

Skandaliczny tryb zaproszenia

- To absolutny skandal, że o zaproszeniu na spotkanie dowiadujemy się z Twittera, z plotek. Nie będziemy podejmować żadnych rozmów, są niestosowne o tej porze, czekamy na wyznaczenie spotkania w przyszłym tygodniu. Tryb zaproszenia jest skandaliczny, ja dziękuję i wychodzę - mówiła Renata Kim z "Newsweeka".

- Jestem lekarzem-chirurgiem, przepracowałem setki nocy, jeśli jest sprawa poważna, to bez względu na porę dnia trzeba rozmawiać - odpowiadał marszałek Senatu Stanisław Karczewski. - Nie możemy w tej chwili wykonywać swojego zawodu - odpowiadała Justyna Dobrosz-Oracz z "Gazety Wyborczej". Padła propozycja, by do spotkania doszło po nowym roku.

Rozmowy tak, ale w normalnych warunkach

- Apelowałbym do koleżanek i kolegów: skoro głosicie, że sytuacja jest poważna, to tak ją traktujcie - mówi Jacek Karnowski, naczelny "wSieci". - Mój apel jest taki, żeby ucywilizować te rozmowy - mówiła Dobrosz-Oracz, a Małgorzata Łaszcz z TVN24 dodała: - Przedłużmy dotychczasowe zasady pracy dziennikarzy w Sejmie o jakiś czas i rozmawiajmy na ten temat.

- Jesteśmy gotowi do rozmów w normalnych warunkach - mówił przedstawiciel Press Clubu w imieniu kilkudziesięciu redakcji, które podpisały list protestacyjny przeciwko ograniczeniom pracy dziennikarzy w Sejmie.

Nie wiadomo dla kogo pracują

Marszałek Senatu mówił, że PiS chce uniknąć sytuacji, gdy dziennikarze się potykają i niszczą się kamery. - My nigdy na to nie narzekaliśmy! - rozlega się głos jednego z uczestników spotkania. - Zgadzam się z marszałkiem, jest w Sejmie cała masa osób, które nie wiadomo dla kogo pracują. Mi też nie podobają się wyścigi za politykami, ale ceną, jaką płaci się za popularność w polityce, jest zainteresowanie dziennikarzy - mówił jeden z uczestników. 

- Chcielibyśmy prosić o natychmiastowe umożliwienie wejścia dziennikarzy do Sejmu i rozpoczęcie rozmów. Do czasu rozpoczęcia rozmów zasady nie powinny być zmieniane. Na tym zakończmy spotkanie - zaproponował jeden z obecnych. Marszałek unikał jednoznacznej odpowiedzi, czy dziennikarze w najbliższych dniach zostaną wpuszczeni do Sejmu i czy będą mogli relacjonować okupację sali plenarnej przez opozycję. - To decyzja marszałka Kuchcińskiego - mówił Stanisław Karczewski.

Protest to przesada

Jeden z dziennikarzy twierdził, że protest "w obronie wolności słowa" to przesada. Jak mówi, ograniczenia pracy w Sejmie to jedynie kwestia techniczna, którą trzeba przedyskutować. Inny mówił z kolei, że praca traci sens, jeśli politycy sami będą decydować, czy przyjść do dziennikarskiego pomieszczenia, czy nie.

Na spotkaniu marszałka Senatu z dziennikarzami nie zapadły żadne konkretne decyzje. Kolejne odbędzie się w poniedziałek, już w szerszym gronie.