W serwisie wPolityce.pl pojawił się felieton posłanki PiS Beaty Mateusiak-Pieluchy. Posłanka w nawiązaniu do filmu "Wołyń" pisze o relacjach polsko-ukraińskich i zadaje pytania "niewygodne z punktu widzenia politycznej poprawności", co ma być dowodem na "odwagę myślenia".
Kim są ci ludzie z Ukrainy, których w Polsce pracuje już ponad milion? Potomkami morderców? A jeśli tak, to czy uważają ludobójstwo, jakiego dopuścili się ich krewni na Polakach, za zło, które ich dzisiaj boli? A może są tymi, którzy za zarobione u nas pieniądze fundują na Ukrainie pomniki Bandery?
Posłanka podkreśla, że politycy powinni pomagać potrzebującym sąsiadom, ale po określeniu zasad tej pomocy. Także swoim obowiązkiem - jako katoliczki - Mateusiak-Pielucha określa pomaganie potrzebującemu, niezależnie od jego wyznania. Tu jednak również stawia warunki:
Równocześnie jednak, jeżeli chcą mieszkać w Polsce i pracować obok mnie, mam prawo spytać ich o poglądy, przekonania i nastawienie do wartości, które w Polsce uznajemy za ważne
Dalej polityk wysuwa jeszcze odważniejsze wnioski:
Mam prawo oczekiwać od rządu i rządzącej partii polityki otwartych oczu i rozwiązywania rzeczywistych problemów. Wolni w swoim myśleniu i działaniu powinniśmy żądać od mieszkających i pracujących w Polsce cudzoziemców legalizowania pobytu i stworzyć skuteczniejszy mechanizm bezwzględnego egzekwowania tego obowiązku przez państwowe służby. Ale także, powinniśmy wymagać od ateistów, prawosławnych czy muzułmanów oświadczeń, że znają i zobowiązują się w pełni respektować polską Konstytucję i wartości uznawane w Polsce za ważne. Niespełnianie tych wymogów powinno być jednoznacznym powodem do deportacji.
Jak zauważa portal oko.press, który jako pierwszy napisał o felietonie posłanki, pomysł Mateusiak-Pieluchy jest niezgodny z Konstytucją, w której obronie przecież występuje. Obywatela polskiego nie można bowiem wydalić z kraju (art. 52), a władza nie może żądać od obywatela ujawnienia swojego światopoglądu czy wyznania (art. 53).