Gośćmi programu "Minęła Dwudziesta" mieli być były prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień i prof. Kamil Zaradkiewicz. Okazało się jednak, że nie chcą ze sobą występować. Co więcej - nikt nie chciał wystąpić jako pierwszy i tym samym stracić możliwość skontrowania rozmówcy.
Zaradkiewicz i prowadzący program Michał Rachoń uważają, że Stępień nie powinien pełnić żadnych funkcji w organizacjach pozarządowych, chociaż nie otrzymuje za to wynagrodzenia. - Pan w ogóle nie wie, jak działa świat organizacji pozarządowych - denerwował się Stępień, który ostatecznie wystąpił jako ostatni.
Były prezes zaczął tłumaczyć schemat finansowanie fundacji, jednak Rachoń utrzymywał, że istnieją bliskie powiązanie ze światem politycznym. - Niech mi pan nie przerywa, bo skończymy program - stwierdził ostro Stępień. - Rząd ogłasza różnego rodzaju programy i organizacje pozarządowe startują w konkursach po te granty. Organizacje pozarządowe wykonują pewne zlecenia, to nie jest sponsoring - mówił.
- Zatem pańskim zdaniem te dotacje nie mają żadnych związków z polityką - dopytywał Rachoń. - Oczywiście, że nie mają - odpowiedział były prezes TK. Prowadzący drążył dalej, przytaczając słowa Kamila Zaradkiewicza:
- Sędziemu nie wolno wykonywać żadnego zajęcia, ani sposobu zarobkowania - i z tego zarzutu panu nie czynię, bo pan twierdzi, że funkcję wykonuje społecznie...
- No, niechby pan spróbował
W pewnym momencie Stępień wypalił do Rachonia: - Niech pan te rady zatrzyma dla siebie. Ja mam swoich doradców. Jak nie wiem, co zrobić, to mogę zapytać moich doradców. Nie chcę, żeby mi pan cokolwiek radził.
Zobacz także: Pluralizm według TVP. Zobaczcie, kogo najchętniej zaprasza się na Woronicza