Sfotografował bosą posłankę i stracił akredytację. Kolega z branży broni: Miał obowiązek zrobić to zdjęcie

Fotoreporter "SE" stracił akredytację - wg Kancelarii Sejmu, fotografia bosej posłanki, którą zrobił, "narusza powagę parlamentu". Teraz Pawła Dąbrowskiego broni fotograf Jakub Szymczuk. "Był świadkiem, miał obowiązek zrobić to zdjęcie" - komentuje.

Paweł Dąbrowski, fotoreporter "Super Expressu", stracił na rok akredytację sejmową. Powód? Według Kancelarii Sejmu zdjęcia bosej posłanki PO Lidii Gądek "naruszają powagę parlamentu i stoją w sprzeczności szeroko rozumianą kulturą osobistą i taktem". CZYTAJ WIĘCEJ >>>

Decyzję kancelarii skrytykował m.in. fotoreporter Maksymilian Rigamonti. "Sejm jest miejscem publicznym, posłowie są w pracy za nasze pieniądze. Jeżeli dłubią w nosie, drapią się w pupę czy nawet chodzą boso, to jest to ich przejaw publicznej aktywności i nie podlega żadnym immunitetom" - stwierdził.

Podobnego zdania jest Jakub Szymczuk. "Przepraszam bardzo, ale ja czegoś nie rozumiem... to fotoreporter/dziennikarz, którego zadaniem jest relacjonowanie tego, co ma miejsce w Parlamencie, naruszył tą powagę, czy posłanka, która w miejscu gdzie stanowi się prawo, decyduje o losie Polaków wietrzy sobie stópki?" - pyta.

I dodaje: "Sala plenarna Sejmu to miejsce stanowiące o powadze Rzeczypospolitej i fotoreporter był świadkiem naruszenia tej powagi, więc ma obowiązek zrobić tego zdjęcie."

"Panie Marszałku proszę dyscyplinować niepoważnych parlamentarzystów, a nie dziennikarzy, którzy to pokazują. I nie jest argumentem - styl podania tej informacji, Super Ekspress jest tabloidem i w ten sposób publikuje. Nie zostały przekroczone, żadne standardy, nie było to zdjęcie w toalecie, prywatnym pokoju sejmowym czy w trakcie jakiegoś niezawinionego wypadku losowego" - apeluje fotograf.

Lidia Gądek: Jestem zaskoczona i zbulwersowana

Pod postem Maksymiliana Rigamonti, który jako pierwszy opisał sprawę, do decyzji odniosła się też sama zainteresowana:

Szanowni Państwo, proszę zrozumieć, że to tylko pretekst (całkowicie poza mną). Jestem zaskoczona i zbulwersowana takim potraktowaniem fotoreportera. Zachwycona zdjęciem nie byłam, to prawda, ale już dawno zapomniałam o sprawie i do głowy by mi nie przyszło skarżyć się do kogokolwiek na artykuł i zdjęcie. PiS po prostu znalazł sobie przykrywkę dla swoich wyczynów z ostatnich dni. A ja stałam się przypadkową ofiarą. Myślę, że jeśli decyzja nie będzie cofnięta, to będę osobiście gościć Pana Dąbrowskiego w trakcie posiedzeń i będzie wejściówka - napisała Lidia Gądek.

Sfotografował bosą posłankę i stracił akredytację. Lidia Gądek komentuję