- Ani PiS, ani rząd nie ma z [projektem całkowicie zakazującym aborcji - red.] absolutnie nic wspólnego i źle się dzieje, że opozycja albo skrajne lewicowe organizacje próbują wmówić Polkom, że autorami tego projektu są politycy PiS - stwierdziła na konferencji Beata Mazurek, rzeczniczka klubu. Mazurek nazwała wypowiedź szefa MSZ "prywatną" i dodała: - Mamy świadomość tego, że wczorajsze marsze były ważne i wskazały na problem wywołany przez organizacje, które złożyły oba projekty do Sejmu. Rzeczniczka podkreśliła, że w klubie nie ma jednomyślności ws. projektu, więc "nie można mówić o tym, że PiS chce karania kobiet".
Dowiedz się więcej:
Witold Waszczykowski stwierdził, że demonstracja była "kpiną", a jej skala była "marginalna". Mazurek poinformowała, że była to "prywatna wypowiedź pana Waszczykowskiego". - Mamy świadomość tego, że wczorajsze marsze były ważne i były istotne, wskazujące na problem, który się w naszym kraju pojawił, problem wywołany przez organizacje, które złożyły oba projekty do Sejmu - skomentowała. Dodała jednak, że o sprawach ważnych "powinniśmy mówić na spokojnie, tutaj w Parlamencie". - Ulica nie jest dobrym miejscem do dyskusji - skwitowała.
Dzień po wielotysięcznych protestach w partii rządzącej nastąpiło wyraźne pęknięcie. - Ani PiS, ani rząd nie ma z tym absolutnie nic wspólnego i źle się dzieje, że opozycja albo skrajne lewicowe organizacje próbują wmówić Polkom, że autorami tego projektu są politycy PiS - mówiła rzeczniczka. Zastrzegła, że w sprawach światopoglądowych "nie było, nie ma i nie będzie dyscypliny głosowania". - Nie można mówić o tym, że my chcemy karania kobiet. Ja też jestem kobietą i absolutnie za rozwiązaniami, które będą karały kobiety, głosowała nie będę - zadeklarowała. Zdaniem Mazurek "osoby, które brały udział w marszu dały się ponieść emocjom narzuconym przez opozycję.