Podróżnicy krytykują "Azja Express": Gospodarze mają wybór między byciem chamem a frajerem

"Na naszych oczach TVN wraz z celebrytami wykorzystało tych ludzi traktując ich oraz ich świat i kulturę niczym wielkie studio" - piszą o programie "Azja Express" podróżnicy z inicjatywy post-turysta.

"Azję Express" jako najdroższy program w historii polskiej telewizji. Rywalizujący w parach celebryci podróżują przez cztery kraje Azji, a ich cel to pokonanie wyznaczonej trasy w jak najkrótszym czasie. Pożywienie, transport i nocleg muszą zorganizować sobie sami, na co mogą przeznaczyć nie więcej nić dolara dziennie. Formułę "zabawy bogatych w biednych" krytykowano na długo przed emisją.

Recenzja pierwszego odcinka programu pojawiła się na stronie facebookowej post-turysty, inicjatywy dotyczącej promowania i kształcenia w kierunku zrównoważonej oraz odpowiedzialnej turystyki. Poniżej publikujemy tekst w całości:

Przerósł oczekiwania tandety

AZJA EXPRESS S01E01: Dotrwaliśmy do końca! I wiecie co? Nadal jesteśmy w szoku, bo to przerosło nawet nasze oczekiwania tandety. Dużo się tam działo i gdybyśmy chcieli wnikliwie rozebrać formułę tego program na czynniki pierwsze, to jak nic musielibyśmy tutaj na kilkunastu stronach dokonać ostrego znęcańska. Nie obyłoby się bez zaprzęgnięcia ku temu Saida, Harveya, Pratt, Gawryckiego i jeszcze kilku innych myślicieli, a treść przygniotłaby formę.

Jako, że na naszym profilu z zasady nie publikujemy długich esejów (choć wiemy, że znajdą się tacy, co uznają, że nasze posty są i tak zbyt długie), to postanowiliśmy, że po tych odcinkach, które damy radę obejrzeć, będziemy zostawiać tutaj kilka niepoukładanych myśli, które nas naszły w czasie emisji. Może kiedyś poukładamy to w spójny esej.

Nieetyczna pułapka na mieszkańców

Po pierwsze, zaczniemy z grubej rury. Wiecie, co nas najbardziej wścieka w Azja Express TVN? To, że TVN zastawił na odwiedzanych mieszkańców bardzo nieetyczną pułapkę. Na czym ona polega? Na tym, że jeżeli nie rzucą oni wszystkiego, co akurat robią, by z uśmiechem nakarmić, przewieźć lub przenocować zawodników, to ryzykują, że zostaną uznani przez miliony oglądających za niegrzecznych i niegościnnych. W jakiś sposób stracą na tym wizerunkowo.

Jeżeli z kolei pomogą zawodnikom, poświęcając swoją uwagę, czas i pieniądze, to w rzeczywistości dadzą się wyzyskać przez wielką korporację przemysłu rozrywkowego. W dodatku, często ze słowami wdzięczności i uśmiechem na twarzy, ale zarazem z niemiłym komentarzem do kamery celebryty, który narzeka na warunki, w jakich go ugoszczono.

Lepiej być chamem czy frajerem?

Dlaczego? Bo przecież nikt z TVN im żadnego wynagrodzenia za oddane programowi uwagę i czas nie zaoferuje, żadnych poniesionych kosztów nie zwróci. W efekcie dokładają się oni z własnej, często skromnej kieszeni, do najdroższego w dziejach stacji czysto komercyjnego programu, do niewyobrażalnej z ich punktu widzenia gaży swoich gości, oraz na końcu, do naszej dobrej zabawy przed telewizorem.

Co byście wybrali na ich miejscu: Lepiej być chamem czy frajerem? Bo gdybyście powiedzieli do kamery, co naprawdę o tym wszystkim sądzicie, to nie łudźcie się, zostalibyście wycięci przy montażu w pień.

To już nie jest zwykłe reality show

Po drugie, to, co widzieliśmy, nie jest zwykłym reality show, do jakich przyzwyczaiła nas popkultura. W tym programie nie konstruuje się scenerii, nie buduje domu Big Brothera, nie wynajmuje wyspy na końcu świata. Tutaj scenerią jest rzeczywisty świat, statystami mijani ludzie, którzy się do niczego nie zgłaszali, nie zostali przygotowani, umalowani i poprawieni. Rekwizytami są przedmioty codziennego użytku tych ludzi, a tłem budującym napięcie - ich emocje.

Na naszych oczach TVN wraz z celebrytami wykorzystało tych ludzi traktując ich oraz ich świat i kulturę niczym wielkie studio, planszę do gry z poustawianymi pionkami.

Gospodarz? Ma być "Azjatą" i pomagać

W ten sposób nie dochodzi do żadnej wymiany kulturowej, poznania odmienności, o których ci celebryci tak rzewnie nam opowiadają. Wręcz przeciwnie, dochodzi do kompletnego uprzedmiotowienia gospodarzy, sens ich istnienia w tym programie jest bowiem sprowadzony do jednego – mają być „Azjatą”, który ma w najlepszym razie pomóc celebrycie przeżyć, a w najgorszym - być dla niego krajobrazem.

W dodatku nikt ich nie pytał o zgodę. Nieświadomie zazwyczaj dają tym samym zarobić całemu podpiętemu pod to łańcuszkowi producentów, reklamodawców, inwestorów i innych bliżej nieokreślonych wyzyskiwaczy, z których większość jest dziesięć tysięcy kilometrów stamtąd. A na końcu tego łańcuszka jesteśmy my. I Wy. Widzowie, będący ostatnim ogniwem wyzyskiwaczy

Formuła reality show się wyczerpuje?

Po trzecie, na szczęście zauważyliśmy, że internetowi komentatorzy wcale nie są jakoś specjalnie życzliwi temu programowi. Jak poczyta się komentarze na forach internetowych lub na różnych profilach, które opublikowały informacje o Azja Express, to nagle okazuje się, że ten program dzieli widzów. I to w dodatku nie równomiernie, bo dwie trzecie, jak nie więcej, to są ci, którzy słabiej bądź mocniej krytykują całość – przeczytajcie sobie na przykład dyskusję na Fly4free: tanie latanie podróże turystyka lub broniącą się przed atakami Hannę Lis w Gazeta.pl.

Czy to oznacza, że formuła reality show zaczęła się definitywnie wyczerpywać czy może jednak zwykłych ludzi denerwuje, gdy bogacze udają, że nie mają pieniędzy, by się dobrze bawić i zarobić jeszcze większe pieniądze, a wszystko to kosztem ludzi, którzy tych pieniędzy mają już zupełnie mało? Tak czy siak, byliśmy pozytywnie zaskoczeni tą niechęcią.

Celebryci jako gamonie i ignoranci

A na koniec warto zwrócić uwagę, że jednak ci pazerni celebryci robią z siebie w tym programie niezłych gamoni i ignorantów. I to nas akurat jakoś niespecjalnie smuci ;)

* Tytuły i śródtytuły pochodzą od redakcji