Brytyjskie media, m.in. Daily Telegraph, opisują wypadek 36-letniego Brytyjczyka Garetha Cleara, który doznał poparzeń, gdy eksplodował jego iPhone 6. Stało się to podczas wyprawy rowerowej po Australii. Firma Apple nie komentuje sprawy.
Clear twierdzi, że spadł z roweru z telefonem w kieszeni. Rowerzysta podniósł się i wtedy zauważył dym. Poczuł gorąco na nodze. To telefon przepalił jego szorty i spalił skórę na jego udzie.
- Mam 36 lat, od 18 lat korzystam z telefonów komórkowych, ale nigdy nie zdarzyło się, by sprzęt eksplodował albo się zapalił - opowiada pan Clear. - Musiałem upaść tak, że doszło do reakcji w baterii i wytworzyła się bardzo wysoka temperatura - mówi rowerzysta.
Brytyjczyk miał przy sobie bidon z wodą, więc polał nią ranę na udzie. Gdy chciał wziąć telefon w rękę, poparzył dłonie. Włożył aparat między dwa kawałki drewna i, krwawiąc, pchał swój rower przez 2 km, zanim dotarł do miejsca, gdzie udzielono mu pomocy - opisuje mirror.co.uk.
- Bałem się strasznie, że jakaś trująca substancja dostanie się do mojej krwi. Najgorszy był smród - jak podczas chemicznych eksperymentów w szkole - opowiada Clear.
Gareth trafił do szpitala, gdzie wykonano przeszczep skóry. Teraz odpoczywa w domu, podłączony do aparatury, która ma zapobiec zakażeniu. Do pełnego zdrowia wróci najwcześniej za kilka tygodni.
Telefon kupił w Sydney. Twierdzi, że nie wini producenta, firmy Apple, za to, co się stało. Chce teraz tylko uczulić i przestrzec innych użytkowników telefonów. "Gdyby coś takiego przydarzyło się komuś np. na twarzy, byłby oszpecony na całe życie". Według pana Cleara, firma Apple obiecała mu zbadać przebieg tego zdarzenia.
Poprosiliśmy polskie przedstawicielstwo firmy Apple o komentarz w tej sprawie i informacje, czy w Polsce były podobne przypadki oraz czy firma ma zamiar wycofać iPhone'a 6 z naszego rynku. Otrzymaliśmy tylko odpowiedź, że firma Apple nie będzie komentować tej indywidualnej sprawy.