Podczas uroczystości z okazji 60. rocznicy wydarzeń Poznańskiego Czerwca wygłaszane przemówienia były zagłuszane gwizdami i buczeniem. Zagłuszano wystąpienia prezydenta Andrzeja Dudy, wicepremiera Piotra Glińskiego, b. prezydenta Lecha Wałęsy i prezydenta Poznania Jacka Jaśkowiaka.
Szefowa rządu, pytana o obchody w Poznaniu, powiedziała, że najlepszym zdaniem, jakie można w tej sprawie wyrazić, jest potępienie takich zachowań. - Ci, którzy tam przyjechali i próbowali te uroczystości w tak skandaliczny sposób zakłócić, nie dorośli do tego, ażeby móc mówić o sobie, że chcą myśleć o sprawach publicznych. Po prostu nie dorośli do tego, żeby stawać w tym miejscu i tam wtedy być" - podkreśliła premier.
Innego zdania jest poseł PiS Jacek Sasin, który zagłuszanie przemówień analizuje od lat - już w 2012 roku mówił, że gwizdy podczas rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego to "spontaniczna reakcja na sytuację w Polsce".
Sasin w rozmowie z "Rzeczpospolitą" ocenił, że prezydenta Dudę próbowano zagłuszyć w sposób zorganizowany. Zdradził także, jak organizowano zagłuszanie. - Na podstawie mojej obserwacji to były osoby specjalnie przywożone autokarami, jak mówiło się, z inicjatywy prezydenta miasta - mówił.
Sasin jest znacznie bardziej wyrozumiały jeżeli chodzi o gwizdanie na Lecha Wałęsę. - To była spontaniczna reakcja Polaków, którzy tak odreagowali gwizdy podczas przemówienia prezydenta Dudy. Nie pochwalam takich zachowań, ale gwizdanie na prezydenta Dudę i prezydenta Wałęsę to były nieporównywalne zachowania. Pierwsze było zorganizowane, drugie spontaniczne.