Frankfurt, Dublin, a może Wrocław? Kto skorzysta na przeprowadzce banków z londyńskiego City

1. W finansach w Londynie pracuje ok. 350 tys. osób wytwarzając 1/4 PKB 2. Wraz Brexitem już wkrótce pracę może stracić tam nawet 100 tys. ludzi 3. Banki i inne instytucje finansowe poszukują innych lokalizacji w UE

Bez znaczenia jest, czy międzynarodowe wielkie banki w Londynie zdecydują się na przeniesienie swoich central na Stary Kontynent już teraz, czy zamierzają jeszcze poczekać. Pewne jest, że po Brexicie bankierzy z londyńskiego City odczują jeszcze mocniej nieprzychylne nastroje.

Jak wynika z badań agencji doradczej PricewaterhouseCoopers, na Wyspach średnioterminowo może dojść do utraty aż 100 tys. miejsc pracy w sektorze finansowym.

Jednym z decydujących argumentów, które przemawiały dotąd za londyńskim City, był tzw. "finansowy paszport UE". Liczne banki mające tam siedzibę mogą dzięki niemu działać w sposób nieograniczony na rynkach finansowych wszystkich państw wspólnoty. Jednocześnie nie muszą przestrzegać ściśle rygorystycznych przepisów obowiązujących na kontynencie. Z "paszportu UE" korzystają głównie banki szwajcarskie i amerykańskie, które z Londynu świadczą usługi finansowe dla całej UE. Jest jeszcze jedna wyraźna korzyść - np. banki Goldman Sachs i JP Morgan mogą dzięki "paszportowi UE" omijać także surowe przepisy w Niemczech i we Francji chroniące pracowników przed zwolnieniem. Ale wraz z Brexitem stracą i te przywileje.

"Paszport UE"

- Jeśli Wielka Brytania przestanie być od jutra członkiem wspólnego rynku europejskiego, wówczas londyńskie City nie będzie mogło zatrzymać "paszportu UE" - tłumaczył w wywiadzie dla rozgłośni "France Inter" Francois Villeroy de Galhau, członek rady zarządzającej Europejskiego Banku Centralnego (EBC).

Konsekwencją Brexitu może być więc to, że dla amerykańskiego sektora finansowego oraz szwajcarskich dużych banków, Londyn, jako strategiczny przyczółek w UE, straci sens. Ponadto, w opinii byłego brytyjskiego eurokomisarza ds. finansów, Jonathana Hilla, polityka finansowa wspólnoty po wystąpieniu Wielkiej Brytanii z UE skupi się na euro. W wywiadzie dla gazety "Financial Times" wyraził on opinię, że Niemcy i Francuzi przeforsują w przyszłości swoje rygorystyczne wyobrażenia o regulacjach rynków finansowych. A to także będzie miało konsekwencje dla londyńskiej branży finansowej.

Kontrakty terminowe

Zdaniem Christiana Noyera, byłego wiceprezesa EBC, po wystąpieniu Wielkiej Brytanii z UE, "instytucje strefy euro nie będą dłużej tolerować faktu, że większość transakcji finansowych przeprowadzana jest za granicami UE".

EBC zabiega już od dłuższego czasu o to, by przejąć nadzór nad globalnymi terminowymi kontraktami giełdowymi. Według szacunków Banku Rozrachunków Międzynarodowych (BIZ), połowa z wycenianego na 383 biliony euro zysku z tych kontraktów jest uzyskiwana dzięki transakcjom przeprowadzonym przez jedną ze spółek-córek giełdy londyńskiej.

Frankfurt nad Menem, Dublin czy Wrocław?

- Na przeniesieniu tych transakcji może skorzystać Frankfurt nad Menem, również w sytuacji, kiedy rozważa się opcję połączenia obu giełd: londyńskiej i frankfurckiej. Doszłoby wtedy też do przeniesienia kilku tysięcy miejsc pracy - uważa Hubertus Väht, członek zarządu Stowarzyszenia Branżowego Frankfurt Main Finance, który na swojej stronie internetowej nakłania chętnych do przeprowadzki. Jak zapewnia, w ostatnich miesiącach otrzymał już wiele konkretnych zapytań od międzynarodowych przedsiębiorstw. Hubertus Väht jest przekonany, że w ciągu pięciu lat co najmniej 10 tys. (1,5-2 procent) miejsc pracy może zostać przeniesionych z londyńskiego sektora finansowego do Frankfurtu nad Menem.

Również w opinii szefa Deutsche Banku, Johna Cryana, niemiecka metropolia finansowa byłaby najlepszym wyborem.

Czy jednak podobnie myślą inni, wydaje się mało prawdopodobne. Niemcy nie są jedyną alternatywą. W grę wchodzi również anglojęzyczny Dublin. Na przykład szwajcarski bank Credit Suisse przeniósł tam przed pół roku swoje fundusze hedgingowe [rodzaj funduszu inwestycyjnego - red.]. Równocześnie jednak z powodu kosztów przerzucił tysiące miejsc pracy do Wrocławia - jak dotąd białej plamy na mapie międzynarodowych centrów finansowych.

Artykuł pochodzi z serwisu ''Deutsche Welle''

embed
Więcej o: