Spalona za "czary" i plamę na pupie. Teraz prezydent Biedroń chce przywrócić jej dobre imię

- Tego jeszcze w Polsce nie było - chwali się prezydent Robert Biedroń. Kobieta spalona za czary będzie upamiętniona w ważnym miejscu w mieście.

- O ile mi wiadomo tego jeszcze w Polsce nie było - rehabilitujemy ostatnią spaloną w Słupsku czarownicę Trinę Papisten poprzez nazwanie jej imieniem jednego z naszych rond - napisał na Facebooku prezydent Słupska, Rober Biedroń.

"Niektóre państwa, np. Niemcy, Szwajcaria, Szwecja, USA rehabilitują czarownice. M.in. ulicom w wybranych miastach nadawane są ich imiona. My też chcemy, aby "nasza” czarownica nie została zapomniana i aby głośno mówić o tym, jak traktowano kobiety, także w naszym kraju" - czytamy na stronie internetowej Słupska.

Skazana za zioła

Jak opisała w książce "Słupsk – miasto niezwykłe" Jolanta Nitkowska-Węglarz, w 1701 r. Trina Papisten, a właściwie Katarzyna Zimmermann, została oskarżona o pakt z diabłem i czary, bo jej mieszanki ziołowe sprzedawały się lepiej niż apteczne leki. Na  pupie kobiety zauważono brązową plamę, co uznano za znak, że odbywa stosunki z diabłem.

Po wielu dniach tortur i nieudanych próbach samobójczych (próbowała m.in. rzucić się do rzeki), Trina Papisten spłonęła na stosie.

A TERAZ ZOBACZ: Największe oszustwo Brexitu? Zobacz, co teraz mówi Nigel Farage

Więcej o: