Rozpędzony tramwaj sam przejechał przez Piotrkowską, pokonał też siedem skrzyżowań i minął cztery przystanki. PESA zatrzymała się dopiero na słupie trakcyjnym na placu Niepodległości.
Jak do tego doszło? Ok. godziny 5 rano w pojeździe doszło do awarii zasilania. Dalsza jazda nie była możliwa, więc tramwaj zepchnięto na nieużywany odcinek torowiska i wezwano ekipę serwisową. Gdy motorniczy pomagał uporać się z usterką, skład po prostu odjechał - opisuje portal transport-publiczny.pl.
- W pewnym momencie tramwaj niespodziewanie ruszył. Mechanicy natychmiast rzucili się w pościg, uważając i ostrzegając innych uczestników ruchu, by nie doszło do wypadku - mówi w rozmowie z "Expressem ilustrowanym" Bartosz Stępień z MPK.
Stępień dodaje, że w nie ma w tym żadnej winy motorniczego - w podobnych sytuacjach zawsze kierujący opuszcza tramwaj. Specjalna komisja wyjaśni teraz, co było przyczyną zdarzenia.