Stanisława Celińska: Jak facet pije, to nikt się nie oburza. A pijana kobieta to niedopuszczalne

Rozmawiamy ze Stanisławą Celińską o ?uczuleniu na alkohol? i jej trzecim życiu.

Znakomita aktora, a w dodatku śpiewa tak, że na jej koncerty ściągają tłumy (w piątek 27 maja wystąpi na Polsat SuperHit Festiwal 2016 i wykona m.in. słynną "Atramentową rumbę"). Bo Stanisława Celińska ma w sobie szczerość, którą potrafi zjednać ludzi. W tej rozmowie też jest szczera.

Angelika Swoboda: Niechętnie wspomina pani o piciu.

Stanisława Celińska : Czasami o tym mówię, ale nie żeby epatować, żeby to było takie pikantne i pieprzne, tylko żeby dać świadectwo. Czuję się zobowiązana, żeby raz na jakiś czas to zrobić. To, że udało się wyjść z alkoholizmu, naprawdę jest cudem. Jeszcze podczas picia modliłam się, żeby Bóg odjął mi ten problem. Oczywiście bardzo tego chciałam i przede wszystkim przyznałam się do tego sama przed sobą. I pewnego dnia, 28 lat temu, zostało mi to odjęte, przez duże "o".

Kawał czasu.

- No właśnie. Dlatego mówienie o tym jest nużące. Ale robię to, bo wiem, że mogę ludziom pomóc. Człowiek jest w walce z nałogiem taki osamotniony, biedny. Czuje się gorszy, napiętnowany. Trzeba mu uświadomić, że można z tego wyjść, że nie ma się co wstydzić. Ja to nazywam uczuleniem. Jeden jest uczulony na pyłki kwiatów, drugi na alkohol.

Pani przyznała się do tego uczulenia jako jedyna z nielicznych.

- Na mojej płycie jest nawet piosenka "Wielka słota", która mówi o piciu. Ale mówi też o przebaczeniu, o tym, że syn może przebaczyć matce, zapomnieć o przeszłości. O tym, że nastąpił upadek, a po nim podźwignięcie.

To jak w pani życiu.

- Tak. I ja mam potrzebę mówienia o tym dzieciom. Ostrzegam je: "Uważajcie, to może być w genach". Mnie tego nikt nie powiedział. Za moich czasów o człowieku, który pił alkohol mówiło się "pijak", a o osobie nerwowej, że wariat. Nikt nie mówił, że to poważna choroba. Dlatego gdy widzę, że ktoś nadużywa alkoholu, mam potrzebę, by go ostrzec i pomóc, jeśli tylko mogę.

Jest pani na alkoholizm szczególnie wyczulona?

- Jestem. Bo wiem, że sporo jest kobiet pijących po cichu, wieczorami, codziennie. Mogą się uzależnić, a alkohol to taki rodzaj uczulenia, który może w życiu wiele zniszczyć. Jak facet pije, to nikt się nie oburza. A pijana kobieta w pracy czy w domu to niedopuszczalne. Bo kobieta to ostoja domowego ogniska.

Mawia pani, że niedawno zaczęła trzecie życie. Co to znaczy?

- Pierwsze moje życie to młodość aktorska. Drugie - bardziej dojrzałe, z problemami, o których już mówiłam. W tym trzecim najważniejsze jest śpiewanie. Koncerty, nagrywanie płyt. I granie, ale jedyny spektakl, jaki sobie w nim zostawiłam to "Grace i Gloria".

Dlaczego właśnie ten?

- Bo mówi o bardzo ważnych rzeczach. I przyjemnie jest wygłaszać je ze sceny, są pełne nadziei i optymizmu. Grace, którą gram, mówi na końcu, że po to Bóg umieścił nas na tej ziemi, żebyśmy mogli wytrzymać jedni z drugimi. To bardzo mądre. Ponieważ często jesteśmy samotnikami, odcinając się w ten sposób od szczęścia. Szczęściem jest przecież mieć się komu zwierzyć, porozmawiać z kimś. Po prostu żyć w społeczeństwie.

Pani jest samotnikiem?

- No właśnie jestem, więc o tym mówię. Czasem chcę się zaszyć gdzieś w kąt i nikogo nie widzieć. Ale to nie jest dobre. Staram się, żeby wszystko, co robię w tym moim trzecim życiu, było związane z nadzieją. Gdy dostaję propozycję zawodową, zawsze pytam na początku: "Smutna czy wesoła?". Smutne odrzucam, bo takich ról miałam już wiele. Na stare lata chcę ludziom nieść radość, bo wydaje mi się, że dopiero teraz umiem się tym życiem cieszyć.

Cieszą panią na przykład spacery z psem.

- Mam dwie sunie. Poza tym radość sprawiają mi spotkania z przyjaciółmi, czego wciąż się uczę. Sama wychowywałam dzieci, w najtrudniejszym dla nich momencie. Sama niosłam tę moją walizkę. Nie bardzo umiałam kogoś prosić o pomoc. Teraz wiem, że człowiek sam tak naprawdę niewiele może.

Mądre.

- Jak człowiek jest młody, to pędzi przed siebie i wielu rzeczy nie dostrzega. Dziś zależy mi, by mieć w sobie luz i nic nie robić na siłę. Powiedziałabym, że to moje trzecie życie jest nawet całkiem fajne. Zbieram i smakuję owoce z poprzednich lat.

Unika pani bankietów.

- Zawsze od tego stroniłam. Nawet, jak piłam wódeczkę, to nie w żadnym Spatifie, tylko z przyjaciółmi. Szczerze? Nie za bardzo lubię tłumy, chyba że na moim koncercie. Wtedy jestem po to, żeby temu tłumowi służyć. Ale to, co jest potem, ten cały show-biznes, to męczące. Nie chcemy wbić się w te szpilki, nie chcemy iść na to przyjęcie, ale robimy to. Czasami rzeczywiście trzeba, w imię jakiejś szlachetnej idei, i wtedy warto. Ale takie tępe pokazywanie się to marnowanie czasu.

Tępe pokazywanie się to nie pani klimaty.

- Ja tego nigdy nie lubiłam. Podobnie jak sesji fotograficznych. Nigdy nie wiedziałam, jaką minę przybrać. Jak jest fotografia z roli, to wiem, w innym przypadku to trudne.

Niektóre aktorki mówią mi, że trudne jest utrzymanie się w zawodzie, gdy się jest dojrzałą kobietą. Pani się to udaje.

- Mam tyle samo propozycji, co za młodych lat. Odnalazłam się w tym śpiewaniu. Zaśpiewałam prawie szeptem, do ucha, spokojnie. I okazało się, że ludzie tego właśnie potrzebują. Przychodzą do mnie po koncertach i mówią, że moja płyta "Atramentowa" jest terapeutyczna. To, że przekaz jakiejś starszej pani, która śpiewa mądre rzeczy trafia tak głęboko do serca człowieka, przerosło moje oczekiwania.

Mówią to pani?

- Gdy po koncertach zostaję i rozmawiam z ludźmi, oni opowiadają o sobie. Że mają problem alkoholowy czy że ktoś zasypia z moją płytą. Niektórzy przychodzą po prostu się przytulić albo pochwalić narodzinami wnuka.

Sama też jest pani babcią.

- Z tym moim babciowaniem to jest trochę nie za bardzo. Dużo pracuję i mam mało czasu dla moich wnuków. Ale jak już go mam, staram się z ten czas spędzać z moją wnuczką pracować twórczo, np. piszemy piosenki. Chciałabym traktować moje wnuki jak partnerów, tak samo zresztą traktowałam moje dzieci. I zawsze uważnie im się przyglądałam.

Co sprawia, że jest pani w tym trzecim życiu szczęśliwa?

- Lubię się zastanowić: "Co mogę zrobić dla siebie dzisiaj?". To może być spacer czy jakiś drobiazg, który sobie człowiek kupi. Trzeba codziennie sprawiać sobie przyjemność, jakoś się tym życiem radować. Nie czekać, że kiedyś, tylko być szczęśliwym właśnie teraz. Dzisiaj.

Zobacz wideo

A TERAZ ZOBACZ: Zdjęcia lotnicze Warszawy

Więcej o: