Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasPrzypomnijmy: kilkanaście minut przed słynnym głosowaniem "na dwie ręce" na mównicę wszedł Tomasz Lenz. Poseł PO próbował przedstawić wniosek formalny, jednak marszałek Sejmu stwierdził, że uniemożliwia w ten sposób prace Sejmu. Na sali rozbrzmiały okrzyki: Dyktatura!
Konsekwencje? Posłowi najpierw wyłączono mikrofon, później wykluczono go z posiedzenia. Teraz marszałek Sejmu Marek Kuchciński dołożył do tego karę finansową - jak podaje toruńska "Gazeta Wyborcza" , Lenz ma stracić połowę miesięcznej pensji - 5 tys. złotych.
- Wprowadzanie takich kar dla parlamentarzystów jest zastraszaniem i represją. Ma to spowodować, że ci, którzy mają słabszą osobowość, będą bali się zabierać głos i nie będą chcieli wchodzić na mównicę w obawie, że za chwilę zostaną bez środków do życia - mówił w rozmowie z dziennikarzami poseł. - Pan Marek Kuchciński nie zachowuje się w ten sposób jak marszałek polskiego parlamentu, ale po prostu jak bramkarz w dyskotece - dodał.
Po nim głos zabrał inny poseł PO, Michał Szczerba, który musiał zapłacić 2,5 tys. zł za przekroczenie minuty głosu na mównicy. - To są metody zapożyczone z parlamentu Węgier - mówił. I zapowiedział, że razem z Lenzem nie wykluczają zgłoszenia sprawy do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!