W paszy koni z Janowa były substancje farmakologiczne, ale ich normy nie były przekroczone

1. Prokuratura: W paszy koni występowały substancje czynne farmakologiczne 2. Badania nie wskazują, aby normy zostały przekroczone 3. Dodatkowe badania sprawdzą, czy substancje miały wpływ na padnięcie konia

Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas- W przebadanych próbkach występowały substancje czynne farmakologicznie - koksydiostatyki. Są to substancje przeznaczone do zwalczania pasożytów docelowo dla drobiu i bydła - powiedziała prokurator podczas konferencji.

W przypadku gatunków wrażliwych, takich jak koń, dopuszczalne normy zawartości tej substancji nie mogą wynosić 1 proc. wartości przeznaczonych do gatunków celowych. - Przeprowadzone badania nie wskazują, aby normy zostały przekroczone - poinformowano.

Dalsze badania

Dopiero badania histopatologiczne wycinków pobranych podczas sekcji zwłok konia, dadzą odpowiedź na pytanie, czy stwierdzone ilości miały wpływ na padnięcie Prerii, drugiej klaczy Shirley Watts, która padła w Janowie Podlaskim.

Jak powiedziała prokurator, biegłemu przekazano do badania próbki kaszy zabezpieczonej na terenie stadniny po padnięciu klaczy Amra.

"Działanie osób trzecich"

Minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel w weekend informował, że identyczna przyczyna padnięcia trzech koni "to efekt celowego działania osób trzecich". Później miał zaś stwierdzić, że "doniesienia prasowe są częściowo sterowane przez pewne siły, które stoją za obroną status quo w stadninie koni w Janowie i w innych ośrodkach".

W związku z kolejnym przypadkiem padnięcia klaczy w stadninie koni w Janowie Podlaskim minister polecił Prezesowi Agencji Nieruchomości Rolnych podjęcie natychmiastowych działań naprawczych - podało ministerstwo. Prezes stadniny Marek Skomorowski podał się do dymisji.

Okoliczności śmierci klaczy

Z informacji podawanych przez Marka Szewczyka, dziennikarza i wieloletniego redaktora naczelnego magazynu "Koń Polski", źrebna klacz miała zostać przewieziona do kliniki koni SGGW w Warszawie na poród, bez wiedzy właścicielki.

Po powrocie do Janowa Podlaskiego wystąpiły objawy kolki i klacz ponownie transportowano do Warszawy (ok. 180 km w jedną stronę). U Prerii doszło do skrętu okrężnicy wielkiej i nie udało się go uratować.

Wyniki sekcji zwłok potwierdziły, że klacz padła przez zatrucie organizmu spowodowane zapewne skrętem okrężnicy. Obecnie trwa postępowanie, które ma wyjaśnić dokładne przyczyny zgonu klaczy.

Zobacz wideo

Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!