Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas"Wrobiliście mnie w ten wywiad pod fałszywym pretekstem" - denerwował się Sigmundur David Gunnlaugsson i wyszedł. Zarzucił też dziennikarzom, że zadają nieodpowiednie pytania. Jak pisze The Guardian , poszło o zarejestrowaną za granicą firmę, której udziałowcami byli premier i jego żona.
Interesy premiera Islandii budzą duże wątpliwości w świetle ustaleń z międzynarodowego śledztwa dziennikarskiego ws. tzw. Panama Papers, czyli dokumentów, które pokazują, jak politycy i inne sławne osoby korzystali z rajów podatkowych i ukrywali miliony.
Gigantyczny wyciek danych. Raje podatkowe i takie nazwiska: Putin, Poroszenko, Asad, Messi... >>>
"David Gunnlaugsson (...) wraz z żoną byli udziałowcami spółki na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych, do której należały warte miliony dolarów obligacje trzech największych islandzkich banków. Później Gunnlaugsson sprzedał udziały żonie za dolara, a gdy banki wpadły w tarapaty po wybuchu kryzysu finansowego w 2008 r., spółka ta stała się ich wierzycielem. W zeszłym roku rząd Gunnlaugssona prowadził z wierzycielami banków negocjacje, ale premier nie ujawnił, że negocjuje praktycznie sam ze sobą. W rozmowie z należącą do ICIJ redakcją "Reykjavik Media" zaprzeczył, że jego aktywa wpłynęły na decyzje polityczne" - wyjaśnia "Gazeta Wyborcza" , której dziennikarze także brali udział w śledztwie.
Zagraniczne media piszą, że Gunnlaugsson może zostać zmuszony do rezygnacji w związku z Panama Papers.
The Guardian opublikował nagranie z incydentu podczas wywiadu:
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!
Szybki QUIZ: Co wiesz o "kwitach z Panamy"? (Panama papers) [5 pytań] W "kwitach z Panamy" znalazły się wzmianki o Polakach. Których? Sprawdź! Rozwiąż QUIZ