Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasKrytyka prawicowych mediów wobec ambasadora w USA Ryszarda Schnepfa zaczęła się w związku z wizytą prezydenta Andrzeja Dudy w Waszyngtonie. Duda nie odbył formalnego spotkania z Barackiem Obamą, a jedynie "odbył krótką rozmowę" - i winą za to obarczono Schnepfa.
W tym samym czasie w "Gazecie Polskiej Codziennie" i na portalu niezależna.pl ukazał się artykuł "Resortowy ambasador w Waszyngtonie".
Dziennikarka "GPC" Dorota Kania pisze w nim, że ojciec ambasadora, Maksymilian Sznepf, 60 lat temu pracował w ambasadzie PRL w USA z ramienia radzieckiego wywiadu. Z kolei matka Ryszarda Schnepfa, Alicja, pracowała w PRL-owskich ministerstwach propagandy oraz bezpieczeństwa. Życiorys rodziców ambasadora ma być argumentem za jego odwołaniem ze stanowiska.
"GPC" krytykuje Schnepfa także za "nie zachowywanie neutralności politycznej", którym był udział w balu, na którym gościem honorowym był Lech Wałęsa. W innych prawicowych mediach zwracano uwagę, że ambasador pracował na rzecz organizacji żydowskiej B'nai B'rith w Polsce.
Schnepf odniósł się do całej sytuacji odniósł się w emocjonalnym wpisie na Facebooku. "'SCHNEPF, TY ŻYDOWSKA MORDO, WYNOCHA Z POLSKI' - to tylko jeden z kilkuset hejtów wywołanych kampanią pomówień, oszczerstw i kłamstw uruchomioną przez skrajnie prawicowe media przeciwko mnie, mojej żonie, dzieciom i rodzicom" - pisze.
"W całej tej hecy, przypominającej najgorsze momenty w przedwojennej i powojennej historii Polski, idzie o odwołanie mnie z funkcji ambasadora w USA" - wnioskuje dyplomata.
"Autorom nie wystarczył jednak argument niekompetencji czy zwykłej nieprzydatności. Sięgnęli do nazistowskiej tradycji oczerniania rodziny, grzebania w korzeniach, snucia przypuszczeń, sugerowania spisku. Nie wystarczy krytyka. Trzeba skopać, opluć, upokorzyć" - czytamy we wpisie.
Ambasador zwraca uwagę, że antysemickie zachowania "burząc z mozołem budowany wizerunek Polski tolerancyjnej". "Moim prześladowcom powiem tylko tyle: aby odwołać ambasadora, nie trzeba rujnować opinii o własnym kraju" - pisze.
Ambasador przypomina też dwa epizody ze swojego życia: z marca 1968 roku, kiedy został spałowany przez milicjantów mówiących, że "Hitler nie dokończył swego dzieła, przerabiając Żydki na mydło"; oraz z marca 1980 roku, gdy został aresztowany podczas wykładu na uniwersytecie, a sierżant milicji w areszcie powiedział mu, że "jego miejsce jest w Izraelu".
"Marzec najwyraźniej nie jest dla mnie dobrym miesiącem. Najlepiej byłoby go skasować" - pisze Schnepf. "Dziś autorzy kampanii nawiązują do tamtych wzorców. Szczują, grożą, prowokują. Nie, nie boję się o siebie. Boję się jednak o swoje dzieci, którym ktoś zapewne też powie kiedyś 'wynocha!'. Boję się o Polskę" - kończy ambasador.
Do sprawy odniosła się również Dorota Wysocka-Schnepf, żona ambasadora i była prezenterka "Wiadomości". "Fala antysemickiej nienawiści wywołana przez Gmyza, Kanię, Makowskiego zalewa moją rodzinę. Ja się was nie boję. Boję się o przyszłość dzieci" - napisała na Twitterze.
Kania była autorką wspomnianego artykułu w "GPC", Ryszard Makowski proponował w portalu Wpolityce.pl wymianę kadry dyplomatycznej w USA. Co zaś zrobił Cezary Gmyz?
Jak sam napisał, mogło chodzić o jego wpis na Twitterze: "Nie znoszę ambasadora Schnepfa, ale akurat atakowanie go za żydowskie pochodzenie urąga pamięci wielu polskich Żydów patriotów. Obrzydliwe".
"Zdecydowałem się pozwać Państwa Schnepfów za naruszenie dóbr osobistych. Nikt nie będzie mnie oskarżał o wywoływanie nagonki antysemickiej" - napisał dziennikarz na Twitterze. "W pozwie przeciw Państwo Schnepfom będę wnosił o nawiązkę na rzecz Muzeum Żydów Polskich i Muzeum Ulmów w Markowej" - dodał.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!