W wieku 38 lat zmarł dziś ks. Jan Kaczkowski, charyzmatyczny duszpasterz, twórca Hospicjum św. o. Pio w Pucku, autor i współautor popularnych książek. Chorował na glejaka - nowotwór ośrodka układu nerwowego. Sam będąc chory pokazywał jak przeżywać chorobę i cierpienie - uczył pogody, humory i dystansu.
Ks. Jan Kaczkowski urodził się 19 lipca 1977 r. w Gdyni. Był bioetykiem, organizatorem i dyrektorem Puckiego Hospicjum pw. św. Ojca Pio. W ciągu dwóch lat wykryto u niego dwa nowotwory - najpierw nerki, którego udało się zaleczyć, a później glejaka mózgu czwartego stopnia. Po operacjach poddawany kolejnym chemioterapiom, nadal pracował na rzecz hospicjum i służy jego pacjentom. W BoskiejTV prowadził swój vlog ,,Smak Życia".
Ks. Kaczkowski zasłynął głośnym wywiadem - o swoim życiu, zmaganiach z chorobą i polskim kościele, który później został opublikowany jako książka o wiele mówiącym tytule "Życie na pełnej petardzie".
Duchowny od urodzenia borykał się z lewostronnym niedowładem i dużą wadą wzroku. Później zdiagnozowano u niego nowotwór nerki i glejaka mózgu. Przekonywał jednak, że "do końca można być sobą".
Tak mówił o chwili , w której usłyszał diagnozę: "Wychodzisz z budynku, jeżdżą samochody, pies sika pod latarnią, tobie się wali świat, a ten świat, który jest naokoło, nie krzyczy".
W 2004 roku założył Puckie Hospicjum Domowe. Trzy lata później nadzorował budowę Puckiego Hospicjum pw. św. Ojca Pio, którego został dyrektorem i prezesem zarządu.
- Współczesna medycyna i bioetyka, także katolicka, mówi o tym, by bardziej stawiać na jakość życia, nie na jego długość - mówił o opiece nad chorymi.
Organizował też warsztaty z komunikacji i etyki dla studentów medycyny. Do pracy w hospicjach angażował tzw. trudną młodzież i osoby z problemami z prawem.
Ksiądz Kaczkowski wielokrotnie wygłaszał odważne poglądy, za które - jak sam mówił - kościół gdański "zaczął go lekko dźgać" - Bałem się, że mnie przeniosą [do innej parafii - red.] (...) I tak mi strasznie zależało, żeby utrzymać to hospicjum (...), dopiero co wybudowane. (...) Nie byłem pewien, do czego jest zdolne moje sumienie, poddane takiej presji. (...) Że będę się płaszczył, błagał, używał niegodnych metod - mówił.
Gdy wspierał Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, stwierdził na vlogu: - Specjalnie występuję na tle płonącego kominka, który ma uosabiać piekło, bo już widzę rzesze nadgorliwych katolików, którzy mnie w tym piekle razem z Jurkiem Owsiakiem umieszczają. W takim towarzystwie bardzo chętnie bym się tam znalazł.
Zdarzało mu się narażać współwyznawcom. - Już jestem zmarginalizowany, bo nie robią ze mną wywiadów katolickie media. Tylko te głównego nurtu. Ja się na to nie obrażam. (...) Muszę uważać, żeby nie dać się uwieść mediom, że mam jakiś cudowny mandat do głoszenia objawionych prawd - tłumaczył.
Postanowieniem prezydenta Komorowskiego w 2012 roku został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Był również Honorowym Obywatelem Pucka. Tygodnik "Newsweek" za działalność publiczną wyróżnił go w 2014 roku nagrodą im. Teresy Torańskiej.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!