Dotąd jedyną restauracją w Polsce, która miała gwiazdkę Michelina, było Atelier Amaro, które prowadzi Wojciech Modest Amaro. Teraz prestiżowe wyróżnienie słynnego przewodnika kulinarnego dostała restauracja Senses, która też mieści się w Warszawie, a jej szef kuchni kiedyś z Amaro współpracował. Jak wyglądała wizyta inspektora Michelina? I kim jest właścicielka Senses?
Michalina Smorszczewska: - Tak, ponieważ inspektor się ujawnił! To było pół roku temu. Do restauracji przyszedł samotny mężczyzna, jak się później okazało Francuz, i zamówił 12-daniowe menu degustacyjne, a w nim m. in. danie z oscypka. Przyznał, że spośród wszystkich dań, oscypek oczarował go najbardziej. I że pierwszy raz spotkał się z takim serem w dodatku tak przyrządzonym. Był nim zachwycony i poprosił o rozmowę z szefem kuchni. Powiedział, że nie miał pojęcia, iż w Polsce jest taki pyszny ser i że można go równie wspaniale przyrządzić. Odwiedził kuchnię, poznał pracowników, a nawet dał im parę swoich złotych rad.
- Bardzo się ucieszył. Ja co prawda jestem właścicielką restauracji, ale ta gwiazdka jest jego zasługą. Andrea Camastra to dziecko gastronomii. Zaczął gotować jako dziesięciolatek, jest z rodziny o kulinarnych tradycjach. To pół Włoch a pół Francuz, więc czy może być lepsze połączenie? Poza tym Andrea ma też talent muzyczny, gra na gitarze i perkusji, komponuje. Prawdziwy z niego artysta i pasjonat jakich mało, a wręcz szalony naukowiec! Ma przy kuchni prawdziwe chemiczne laboratorium i współpracuje z biochemikiem.
- Przed moim udziałem w Masterchefie mój mąż zaczął szukać dobrego kucharza, który poszkoliłby mnie w gotowaniu. Znalazł Andreę i zaprosił go do nas do domu. Od razu pojawiła się między nami chemia. I tak, od słowa do słowa, wpadliśmy na pomysł, że poprowadzi naszą restaurację.
- Absolutnie się nie poddałam! Po oddaniu fartucha nie zrezygnowałam z realizowania swojego marzenia, jakim od zawsze było otwarcie własnej restauracji.
- Nie mam. Wierzę w przeznaczenie. Wszystko i tak zmierzało do mojego celu, szczęśliwie poznałam Andreę i mam własną restaurację, w dodatku z gwiazdką Michelina. Uczciliśmy ją 15-litrową butelką szampana, a później pracownicy poszli jeszcze się bawić do innej warszawskiej restauracji.
- Od wczoraj zainteresowanie jest ogromne. Tylko w godzinę odebraliśmy trzydzieści telefonów z prośbą o rezerwację. Na kilka najbliższych weekendów nie mamy już wolnych stolików.